27 czerwca 2010
Dlaczego?
Biała
wilczyca o jasno błękitnych oczach wędrowała leśną drogą już dłuższy
czas, nieustannie poszukując wyjścia z niego.Jej śnieżna sierść
przykryta była brudem i błotem, a łapy ledwo stąpały po ziemi. Rana
powstała podczas walki z niedźwiedziem nie dawała o sobie zapomnieć i z
dnia na dzień, minuty na minutę bolała coraz bardziej.
Mi
– bo takie nosiła imię, miała ochotę paść na ziemię i pogrążyć się w
głębokim śnie, lecz wiedziała, że nie może tego zrobić. Wiedziała, że
nie może poddać się bez walki. Musi trwać i wygrywać, dla nich…
Przed
oczyma stanął jej widok sprzed pięciu miesięcy, kiedy wszyscy witali
ją, a ona była jak samotna sierota,nie potrafiąca się odnaleźć. Teraz
jest inaczej, teraz pokochała ich i wierzy,że Oni odwzajemniają to
uczucie.
Wiara… Wiara podobno czyni cuda. A cuda są elementem życia.
Idąc
dalej nie przestawała myśleć o chwilach spędzonych razem, to dodawało
jej sił. Mimo iż nie było zawsze tak do końca różowo, to nic nie
zniszczyło więzi, która ich łączyła. Zdaniem błękitnookiej wilczycy, tej
więzi NIC nie było w stanie przerwać.
Nagle,
nad lasem pojawiły się ciemne chmury,zwiastujące zapewne nieunikniony
deszcz. Mi zmarszczyła brwi, dziwiąc się tak nagłą zmianą pogody.
-Jeszcze
tego mi brakowało – warknęła. W miarę możliwości gnała przez ciemny
las, nie oglądając się za siebie. Miała teraz jedynie na celu
znalezienie jakiejkolwiek jaskini, lecz jak na złość żadnej na
horyzoncie widać nie było. Wiatr wzburzył wysokie drzewa, a liście
zaczęły z nich masowo spadać i ukrywać piękno ziemi pod swoim delikatnym
ciałkiem. Na grunt lunął ogrom chłodnych, dużych kropli deszczu. Teraz
widoczność wadery ograniczona była do minimum. Była w stanie ujrzeć
tylko mgłę, spadające krople i cień drzew otaczających ją wokół.
Pluuusk…
Symfonię
szumu drzew i kropli upadających na glob przerwał plusk wody. Spod fal
rwącej rzeki wyłoniła się biała postać, w której głowie była całkowita
pustka. Kompletna nicość. Jak na zawołanie do jej głowy zaczęły wracać
wspomnienia w porządku chronologicznym.
-
Mamo, nie! – padły dwa strzały z broni palnej. Po nich nastąpił
przeraźliwy pisk i rozpaczliwy płacz młodej wilczycy. Dlaczego?
Wadera
wróciła do domu z polowania, na podłodze była spływająca,szkarłatna
krew. Mi błękitnymi oczyma spojrzała w górę z przerażeniem
- Tato... – padła na kolana przy ciele ojca kryjąc twarz w jego futrze – Tato, dlaczego?
Weszła
na polanę pokrytą śnieżnym puchem. Widząc uśmiechnięte zwierzęta sama
uniosła odruchowo uniosła kąciki ust ukazując końcówki kłów.
-Witaj
w HOTN – usłyszała od Alpy.Ta, skinęła tylko do niej głową, jakby
dziękując za przywitanie i wyszczerzyła się w duchu. Czuła, że znalazła
swój dom, dom, który na pewno pokocha.
I tak się stało… Nareszcie znalazła własne cztery kąty. W głębi miała nadzieję, że nic już tego nie zepsuje.
Nagle
jej całą widoczność ogarnęła pustka. Kolor rażącej bieli i nic więcej.
Zatapiała się w białości krajobrazu,czując, że sama przepada, że czuje
się bezwartościowa, wolna… Bała się tego.Nie chciała tego, bała się.
Obiecała przecież, że nie odejdzie bez walki.Wstała. Poczuła powiew
chłodu, który muskał jej twarz swoimi oziębłymi rączkami. Szła przez
ogarniającą ją nicość. W pewnym momencie usłyszała grę na pianinie, do
którego potem dołączyły się skrzypce. Muzyka pochłonęła ją i jej zmysły,
dając jej ukojenie. Teraz widziała piękną polanę, którą oświetlały
promienie słońca nadając jej blasku. Dostrzec się dało motyle i różne,
inne zwierzęta nadające miejscu żywotności.
- Mika no Koshinu chan, dostajesz szansę. Szansę do życia, nie zmarnuj jej. – koncert przerwał mocny, męski głos. Źrenice wilczycy zwęziły się ukazując większą część niebieskiej tęczówki.
Nie
zdążyła nic wymówić, gdy raptownie znalazła się na brzegu rwącego
potoku. Syknęła z bólu i spojrzała na swoje poranione ciało. Mimo
przeraźliwego bólu, który ogarniał ją całą uśmiechnęła się pod nosem.
-Dziękuję
– powiedziała i spojrzała na niebo. Zza chmur wyglądało słońce
oświetlając polanę, na której właśnie znajdowała się wadera.
Najwidoczniej rzeka z lasu przyprowadziła ją aż tu.
-Mi?
– usłyszała głos Birdlay,która właśnie była zapewne na polowaniu. Gdy
podeszła bliżej, leżąca przy pływie wilczyca ujrzała za nią połowę HOTN.
-Mi! Jesteś szukaliśmy Cię! –rzuciła się na nią Venus. Ta, tylko wyszczerzyła się do wszystkich.
~*~
OMFG! :o Wieeeeeeeeeem, okropne 8D Wybaczcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz