Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

13 czerwca 2010

You are our Feather Hope... [Anaid]

Leżała na swoim ulubionym miejscu - pod drzewem. Rozmyślania na temat jej dawnego domu krzątały jej się w głowie i przeszkadzały. Westchnęła głęboko i zamknęła oczy próbując wyzbyć się tych myśli. Przewróciła się na plecy leżąc do góry brzuchem. Podniosła się gwałtownie czując znajomy zapach. Zapach szczenięcych lat. Zaczęła węszyć. W oddali zobaczyła znajomą sylwetkę, postać, którą znała. Zbliżała się. Wilczyca nie odrywała swoich ślepi od przybysza. Wreszcie postać podeszła tak blisko, że Anaid mogła jej się dokładnie przyjrzeć. To było zbyt niemożliwe. Nierealne.
- Taskeia, to .. to ty? - wydukała biała przyglądając się siostrze. Wilczyca była wielkości Anaid. Jej sierść była brązowa z beżowymi przebłyskami. Na pysku miała rudo- zielone znaki oznaczające przynależność do żywiołu Ziemi. Taskeia pokiwała łbem. Dyszała.
- Wreszcie.. cię.. znalazłam. Musisz nam pomóc. Synek Nikande zachorował. Nikt nie może mu pomóc. You are our Feather Hope... - zanuciła Taskeia patrząc na białą wilczycę.
Zawahała się. Nie wiedziała co robić. Rodzeństwo zawsze jej dokuczało. Była kozłem ofiarnym. Miała teraz przystać na ich prośbę. Ale przecież musiała im pomóc. Pomóc plemieniu. To oni ją przygarnęli. Nie wiedziała czy jej się uda, jednakże jest szamanką. Westchnęła głęboko i podjęła decyzję. Kiwnąwszy łbem, stanęła przed drzewem. Delikatny wiatr obmył jej futro. Odwróciła się i zaczęła biec. Miękko stawiała łapy. Przyspieszała.
Mijały lasy, pola i strumienie. Zacięcie nie przestawały biec. Widząc znajomą okolicę Anaid spojrzała na niebo. Było bezchmurne. Ucieszyła się, spowolniła kroku. Rozglądnęła się. Zbliżały się do wioski. Anaid przypomniały się dawne lata. Ogniska, śpiewy, tańce. Opowieści najstarszych członków plemienia. Ta magiczna, ciepła atmosfera. Dom... Wkroczyła na granice Indian. Po cichu przeszła przez środek wioski kiwając łbem i witając plemię. Dzieci podbiegały do niej głaszcząc ją i przytulając. Wśród dorosłych słyszała szepty, widziała wymiany zdziwionych spojrzeń. Widziała ognisko położone w samym środku wioski. Tlił się tam mały dymek. Wilczyca uśmiechnęła się do siebie. To dobry znak. Widząc namiot wodza zatrzymała na nim wzrok, lecz stwierdziła, że nie teraz czas na to. Skierowała się do namiotu Nikande. Powoli weszła do środka.
- Witaj. -usłyszała głos Indianki. Nie odpowiedziała. Zobaczyła małego chłopca wijącego się po posłaniu. Był mokry od potu. Rozpalała go gorączka. Usiadła koło niego.
- No mały, bądź dzielny... - szepnęła mu do ucha. Nie zwracał na nią uwagi. Tracił siły. Wiedziała, że nie ma czasu do stracenia. Zamknęła oczy. Postawiła uszy. Do namiotu wleciał wiatr. Delikatny, uspokajający. Chłopiec przestał się wić. Wiatr zrobił się zimny. Gorączka spadła. Wreszcie wiatr nabrał takiej siły, że o mało nie wymiótł Nikande i jej synka z namiotu. Biała wilczyca stała spokojnie nie ruszając się. Po chwili rozluźniła się.
- Wymiotło wszystko. - mruknęła. Nikande uklękła przed nią.
- Jak mogę ci dziękować...? - Indianka popłakała się ze szczęścia. Wielkie łzy spływały po jej pucołowatych policzkach.
- Nie dziękuj i wstań. Po prostu daj swojemu synkowi to. - wilczyca wyrwała zza ucha jedno z piór, podała je Indiance i bez słowa wyszła. Nikande stała przed namiotem. Na jej twarzy malowało się zdziwienie, lecz potem wróciła do namiotu.
Anaid wiedziała , że wódz na nią patrzy uśmiechając się. Uniosła pysk ku niebu.
- An..- z rozmyślań wyrwała ją Taskeia. - Ja.. przepraszam.. Za wszystko. Teraz ja tu jestem sama, bo reszta się rozproszyła... Więc.. Odwiedzaj nas częściej.
Biała wilczyca kiwnęła łbem do brązowej i uśmiechnęła się mimowolnie.
- Wybaczam. - i to rzekłszy przytuliła siostrę i ruszyła w powrotną drogę.
Kiedy wróciła, znowu usadowiła się pod drzewem. Była spokojna. Teraz świadomość , że ma kogoś bliskiego dała jej nowe tematy do rozmyślań. Tyle, że pozytywnych. Położyła łeb na łapach i z pyskiem rozjaśnionym uśmiechem westchnęła głęboko ze szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz