Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

30 lipca 2010

Jad Vardhana cz.I [Destroy]

30 lipca 2010

Jad Vardhana cz. I
DZIŚ
Spojrzała na wszystkich żółtymi ślepiami. Czuła się jak szmata. Inaczej nie mogła. Co takiego w życiu zrobiła ważnego? Nie, nie zrobiła.
Nie była potrzebna. To nie użalanie się. To fakty. Siedzi na polanie już ponad godzinę z stadem. Wszyscy byli szczęśliwi, cieszyli się
nie zwracali na Nią nawet najmniejszej uwagi. Typowa depresja. Myśli samobójcze. Wstała i zniknęła za jedną z ścian lasu. Biegła
w stronę jej Bastylii. Zabije się, tak, uśmierci. Wszyscy mają Jej dość. Fart ją opuścił. Gdy znalazła się pod Samotnią weszła do Niej.
Wbiegła po schodach na górę. Stanęła przed drzwiami do pokoju, skoczyła na klamkę i nacisnęła ją. Znajdowała się już w
pomieszczeniu. Podeszła do wysokiej, drewnianej szafki. Oparła się na niej przednimi łapami i pyskiem strąciła czarny flakonik który
w zetknięciu z podłożem rozbił się. Postawiła łapy na ziemi. Grafitowo-czarny, gęsty płyn powoli rozlewał się na ziemi. To był Jad
Vardhana. Nie myśląc dłużej zlizała truciznę. Zakręciło Jej się w głowie. Zamazał się obraz, chwiała się na łapach aż bezwładnie
upadła. Zamknęła oczy. Bicie serca powoli ustawało. Nie umierała. Obudzi się za około 3 dni. Nie wiadomo, dlaczego to robiła.
Gdyby była zwykłym wilkiem Jad Vardhana by Ją zabił. Demona tak łatwo to nie wykończy. Jad wyczyszcza z żył krew. A że w Jej
ciele znajdował się od urodzenia kwas to nie umrze. Serce zatrzymało się...
3 DNI PÓŹNIEJ
Herd of The Night nie zauważyło, że wadera zniknęła. Tak samo jak Lunarion i Wilcze Imperium. Kwas znów zaczął krążyć w jej
żyłach. Było już późne południe. Zaczęła powoli otwierać ślepia. Wstała. Mięśnie nie były sztywne. To dobrze. Myślała, że szybko
dobiegnie do drzwi, ale plątały jej się łapy. Chwiejnym krokiem spróbowała dojść do wyjścia z pomieszczenia. Jakoś jej się udało.
Otworzyła drzwi, postawiła niepewnie łapę na kamiennym schodku. Zaczęła schodzić na dół. Myślała, że jej się uda. W połowie
drogi straciła nad sobą panowanie i spadła z schodów poobijana. Syknęła z bólu. Jakimś cudem wyszła z Bastylii.
Poczuła się lepiej. Szła już trochę pewniej. Poczuła zapach obcego osobnika. Nagle ktoś ją zaatakował od tyłu. Rzuciła się na Niego.
Przez skutki uboczne Jadu Vardhana prawie nic nie widziała. Wgryzła się w ciało napastnika. Tym razem była pewna, że przegra.
Albo zwierzę odpuści, albo ją zabije. Miała liczne rany. "To coś" uderzyło ją mocno w klatkę piersiową rozszarpując ranę po
ostatniej walce. Czuła, że nieznajomy chce się wyżyć, zabić. Co się z Nią mogło stać? Nikt nie wiedział. Po chwili wszystko ucichło.
Usłyszała cichy pomruk. Dziki kot. Nie widziała prawie nic, ale dostrzegła złote futro a na nim cętki. Gepard. Znała jakiegoś
geparda? Szera? Nie, chyba sobie żartuje. To był samiec. Był za silny na samicę. Za duży. Stał się cud. Odszedł. Zostawił Ją.
Leżała bezwładnie na trawie wilgotnej od krwi. Musiała się przespać. To jej Bastylia i mało kto tutaj przychodzi. Ten napastnik
był wielką rzadkością. Nikt Jej tu nie znajdzie. Usnęła.
DZIEŃ PÓŹNIEJ
Szybko otworzyła oczy i podniosła pysk rozglądając się. Pustka. Zerknęła na swoje ciało. Rany się zagoiły. Jad Vardhana ustąpił.
Podniosła cielsko i ruszyła w kierunku terenów HOTN. Potrzebują Jej. Jest częścią rodziny...
DestroySueySlim Oddech Piekieł (19:55)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz