03 lipca 2010
Weszła
do jednej z komnat, stanęła przed biurkiem, za którym siedziała jej
siostra - Tiamath. Nie zauważyła jej przyjścia, sukkubica czytała księgę
z historią Bethrezena.
-
Witaj Tiamath - demonica odezwała się ochryple. Sukkubica podniosła
wzrok na potężną waderę. Wstała zza biurka i podeszła doń by się
przywitać.
- Destroy - dotknęła zimną dłonią jej pyska. Destroy potrząsnęła łbem. - dawno Cię nie widziałam, gdzie się podziewałaś?
- Tiamath, pytasz się jeszcze? Żyje Mi się dobrze, gdzie? W Herd Of The Night.
- Herd Of The Night? Czy to nie to stado prowadzone przez Wandessę? - skrzywiła się
- Nie. Tiam, masz nieaktualne wiadomości. Dużo się działo i Aldieb dowodzi stadem. Aspeney ją zastępuje a...
-...a Ty? - przerwała jej siostra
-...ja?
Pomogłam stadu, ale nic za to nie dostałam. Nawet nie wiem, w czym
pomogłam. Mi to akurat zwisa czy coś dostanę, czy nie.
- Stara Destroy - zaśmiała się sukkubica.
- Przyszłam sprawdzić, co u Ciebie, i muszę znikać. - mruknęła
- Wiesz jak to jest. Xar założyła swoją watahę, WMS się odbudowało. Wszystko w należytym porządku.
-
Hm, cieszę się niezmiernie - odparła i wstała - Czas na Mnie. Bywaj
Tiami - zaśmiała się i wybiegła z pomieszczenia. Opuściła zamek w ciągu 5
minut. Nagle poczuła, że ktoś na nią naparł z prawej strony. Zawarczała
i odepchnęła napastnika. Stanęła jeżąc sierść, zaczęła przyglądać się
osobnikowi. Brudnoszara sierść, żółte ślepia, złoty kolczyk w prawym
uchu. Kathe.
- Co tu robisz? - odezwała się szara wilczyca
- Zwiedzałam stare śmieci - syknęła podchodząc do Niej. Napastniczka cofnęła się ze strachem w oczach, jednak udawała odważną.
- Nie wolno Ci tu być! - krzyknęła drżącym głosem
- Tak? A niby dlaczego? Stróżem się nazywasz? - warknęła obnażając stalowe kły
- Bo Ci tu nie wolno być! Pani Tiamath sobie Ciebie nie życzy!
-
Pani Tiamath sobie Ciebie nie życzy...- przedrzeźniała ją słodkim
głosikiem. Spoważniała po chwili. Ryknęła i rzuciła się na samicę.
Złapała ją za kark i trzepnęła o ziemię, rozerwała jej skórę na boku i
kłapiąc paszczą robiła liczne rany na jej ciele. Chwilę później demonica
miała głęboką ranę na gardle od pazurów Kathe. Rozcięcie utrudniało
oddychanie. Przez parę sekund poczuła się słaba, bezsilna. Ale
adrenalina dała górą i znów powróciła siła i żądza mordu. Des zacisnęła
kły na podgardlu szarej wadery i docisnęła ją do ziemi czekając.Gdy
ofiara już ledwo oddychała demonica zostawiła ją by cierpiała, wykończy
się sama w bólu.
Odeszła od Niej posuwistym krokiem w kierunku terenów HOTN.
Ciężki dzień? Skąd, tak jest codziennie...
-------------
Krótkie opowiadanie, nie mam dziś weny. Trochę błędów, ogólne wrażenie bym sama oceniła na 6. Następne będzie lepsze, obiecuję.
Destroy