-Żeby już więcej ani razu, żeby
jużwięcej za nic...- zaintonowałam cicho patrząc na niebo, błagając
bypowietrze nie było tak gęste i gorące.
-Zamykam siebie w sobie, byjuż nie widzieć łez. Potoków zwykłych ludzi : jak dziwnie modlą się,jak dziwnie pieszczą słowa, którymi krzyczy strach, jak serca kryją wdłoniach. - szybko zmieniłam repertuar. Przejechałam opuszkiem palca powierzchu drugiej dłoni, skrzywiłam się czując ciepło. Zsunęłam sięlekko z parapetu i stanęłam na drewnianej podłodze naszej sypialni.Wyszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Moje oczy były czarne niczymwęgielki. Westchnęłam i usiadłam na zimnych kafelkach. Osunęłam się pościanie i przytuliłam policzek do podłogi. Tak zbawiennie chłodna. Wtym momencie czułam się tak jakby brakowało połowy mnie. Tej lepszej.Zamknęłam oczy oczarowana temperaturą oplątującą z wolna moje ciało.Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że jedynymi moimi zajęciami ostatniostały się : szukanie zimna, leżenie, gapienie się tępo wścianę/niebo/drzewo etc. Niechętnie odkleiłam się od podłogi iwyszłam na poddasze, tam wdrapałam się przez okno na dach i zeszłam nadół. Szybkim marszem ruszyłam w stronę lasu, po chwili zniknęłam międzydrzewami. Cichy dźwięk dobiegł z lewej strony. Jakby chrobot. Tak, tona pewno to o czym myślę. To co mi się teraz przyda. Bezszelestniepodeszłam do ogromnego drzewa, przykucnęłam lekko i błyskawicznieskoczyłam na ziemię. Wstałam, a w ramionach trzymałam średniejwielkości, przerażonego szaraka.Głaskałam go po karku, zaczesywałamuszy do tyłu i szeptałam cicho do niego, by choć troszkę mógł sięuspokoić.
Mój głos brzmiał pewnie, ale przy tym spokojnie, mogłabymnawet powiedzieć, że kojąco. Serduszko królika znacznie zwolniło,rozluźnił się, przestał wbijać pazury w moje ramię i oparł na nim swojągłówkę z wielkimi uszami, które co chwile muskały mój nos i wargi.
-Od teraz będziesz moim przyjacielem. - wymruczałam do niego i dotknęłampalcem jego nosa. Oddychał spokojnie, równo i cicho. Powietrzewypuszczane przez niego łaskotało mnie delikatnie po szyi.
Rytmicznymkrokiem pokonałam Nie duży bór. Szarak rozłożył się wygodnie na moichrękach, a ja weszłam na maleńką polankę, osłoniętą z każdej stronywysokimi drzewami, do głównej polany, szło się tam kilka minut, niewięcej. Nie zatrzymywałam się, na nowo zasłoniły mnie drzewa. Po chwiliprzede mną zaczęły majaczyć już pierwsze budynki ludzkiej wioski.Stanęłam przy pierwszym domku, a zbudzonego już królika ułożyłam nabeczce.
- Poczekasz tu na mnie? Poczekasz, prawda? - szary patrzyłsię na mnie, tak jakby próbował zrozumieć co do niego mówię.Uśmiechnęłam się i podeszłam do pierwszych drzwi. Zapukałam i nadal ztym samym, przesłodzonym uśmiechem czekałam aż ktoś mi otworzy...
Zamknęłamza sobą drzwi i oblizałam wargi, które nabrały zdrowego, krwistegokoloru. Przeszłam na bok domu i chwyciłam królika za skórę na karku,przytuliłam do siebie i poszłam wgłąb wioski. Rozpięta koszularozwiewała się na boki, odsłaniając mój blady brzuch. Ludzie rzucaliprzerażone spojrzenia, chyba trwożył ich odcień mojej skóry, którypozostawał porcelanowy nawet przy działaniu tak ostrych promienisłonecznych no i na pewno też te szkarłatne tęczówki. Biedne, głupiestworzenia.
- Musisz mieć jakieś imię. - spojrzałam na królika i zamyśliłam się nie przerywając marszu.
---------
FFFUUU.Straszne. Ale trochę nad nim siedziałam, nie wiem czemu, za nic weny,jak była w pierwszych chwilach, tak potem nic! Zupełnie. Wybaczcie minotkę nad notką.
-Zamykam siebie w sobie, byjuż nie widzieć łez. Potoków zwykłych ludzi : jak dziwnie modlą się,jak dziwnie pieszczą słowa, którymi krzyczy strach, jak serca kryją wdłoniach. - szybko zmieniłam repertuar. Przejechałam opuszkiem palca powierzchu drugiej dłoni, skrzywiłam się czując ciepło. Zsunęłam sięlekko z parapetu i stanęłam na drewnianej podłodze naszej sypialni.Wyszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Moje oczy były czarne niczymwęgielki. Westchnęłam i usiadłam na zimnych kafelkach. Osunęłam się pościanie i przytuliłam policzek do podłogi. Tak zbawiennie chłodna. Wtym momencie czułam się tak jakby brakowało połowy mnie. Tej lepszej.Zamknęłam oczy oczarowana temperaturą oplątującą z wolna moje ciało.Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że jedynymi moimi zajęciami ostatniostały się : szukanie zimna, leżenie, gapienie się tępo wścianę/niebo/drzewo etc. Niechętnie odkleiłam się od podłogi iwyszłam na poddasze, tam wdrapałam się przez okno na dach i zeszłam nadół. Szybkim marszem ruszyłam w stronę lasu, po chwili zniknęłam międzydrzewami. Cichy dźwięk dobiegł z lewej strony. Jakby chrobot. Tak, tona pewno to o czym myślę. To co mi się teraz przyda. Bezszelestniepodeszłam do ogromnego drzewa, przykucnęłam lekko i błyskawicznieskoczyłam na ziemię. Wstałam, a w ramionach trzymałam średniejwielkości, przerażonego szaraka.Głaskałam go po karku, zaczesywałamuszy do tyłu i szeptałam cicho do niego, by choć troszkę mógł sięuspokoić.
Mój głos brzmiał pewnie, ale przy tym spokojnie, mogłabymnawet powiedzieć, że kojąco. Serduszko królika znacznie zwolniło,rozluźnił się, przestał wbijać pazury w moje ramię i oparł na nim swojągłówkę z wielkimi uszami, które co chwile muskały mój nos i wargi.
-Od teraz będziesz moim przyjacielem. - wymruczałam do niego i dotknęłampalcem jego nosa. Oddychał spokojnie, równo i cicho. Powietrzewypuszczane przez niego łaskotało mnie delikatnie po szyi.
Rytmicznymkrokiem pokonałam Nie duży bór. Szarak rozłożył się wygodnie na moichrękach, a ja weszłam na maleńką polankę, osłoniętą z każdej stronywysokimi drzewami, do głównej polany, szło się tam kilka minut, niewięcej. Nie zatrzymywałam się, na nowo zasłoniły mnie drzewa. Po chwiliprzede mną zaczęły majaczyć już pierwsze budynki ludzkiej wioski.Stanęłam przy pierwszym domku, a zbudzonego już królika ułożyłam nabeczce.
- Poczekasz tu na mnie? Poczekasz, prawda? - szary patrzyłsię na mnie, tak jakby próbował zrozumieć co do niego mówię.Uśmiechnęłam się i podeszłam do pierwszych drzwi. Zapukałam i nadal ztym samym, przesłodzonym uśmiechem czekałam aż ktoś mi otworzy...
Zamknęłamza sobą drzwi i oblizałam wargi, które nabrały zdrowego, krwistegokoloru. Przeszłam na bok domu i chwyciłam królika za skórę na karku,przytuliłam do siebie i poszłam wgłąb wioski. Rozpięta koszularozwiewała się na boki, odsłaniając mój blady brzuch. Ludzie rzucaliprzerażone spojrzenia, chyba trwożył ich odcień mojej skóry, którypozostawał porcelanowy nawet przy działaniu tak ostrych promienisłonecznych no i na pewno też te szkarłatne tęczówki. Biedne, głupiestworzenia.
- Musisz mieć jakieś imię. - spojrzałam na królika i zamyśliłam się nie przerywając marszu.
---------
FFFUUU.Straszne. Ale trochę nad nim siedziałam, nie wiem czemu, za nic weny,jak była w pierwszych chwilach, tak potem nic! Zupełnie. Wybaczcie minotkę nad notką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz