Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

26 lipca 2010

Początek bez końca cz.V [Szera]

26 lipca 2010

Podkład muzyczny

Byłam łowcą, a stałam się zwierzyną. Drapieżnik, gdy się pomyli ma zawsze drugą szansę. Dla ofiary pomyłka oznacza śmierć. Teraz tak było. Znowu? Niby nigdy nic nie dzieje się dwa razy tak samo, ale jednak wszystko jest ze sobą powiązane...
Biegłam długo nie pozwalając sobie zwolnić. Wszystko działo się nie po mojej myśli. Siły zaczęły mnie opuszczać. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Zawsze bieg sprawiał mi radość lecz teraz przemienił się w tragedie, której nie potrafiłam zapobiec. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Nie... Nie teraz. Zobaczyłam prześwit między drzewami. Moja szansa. Teraz, albo nigdy. Wbiłam pazury w ziemię, wyprężyłam grzbiet i resztkami sił wybiłam się w przód nabierając prędkości, która nie była bezpieczna dla mojego wycieńczonego ciała. Wszystko postawiłam na jedną kartę. Zobaczymy jak silna jestem. Poczułam jak gałązki chłostają mnie po pysku i bokach. Niektóre zadrapania zostawiały po sobie cieniutkie, zabarwione na czerwono kreski. Poczułam szarpnięcie koło oka. Wyczuwałam jak nacięcie powoli wypełnia się krwią, a mała kropla delikatnie spływa po futrze. Moje myśli zwróciły się ku elfowi. Akair był mocny i sprytny, ale w szybkości nie mógł mi dorównać. Tym razem to ja byłam górą. Uśmiechnęłam się lekko. Moją radość jednak coś przerwało. Poczułam jak kręci mi się w głowie. Zachwiało mną. Coś musnęło mój bok. Kątem oka dostrzegłam masywne drzewo, które minęłam o włos. Oczami wyobraźni ujrzałam siebie wbijającą się w pień drzewa z trzaskiem. Zacisnęłam kły starając skupić się na drodze, ale czułam, że jeszcze trochę, a stracę kontrolę nad mięśniami. Drzewa rosły już coraz rzadziej. Niedługo wydostanę się z tego cholernego lasu. Zapomniałam jak dawno nie biegałam po wolnej przestrzeni. Tutaj czułam się jak w jakimś zamknięciu. Dopiero teraz doszło do mnie jak tu jest ciasno. Każdy cień rzucany przez roślinę był niczym pręt od klatki... Poczułam lekki powiew wiatru, który wcześniej ginął wśród twardej ściany lasu. Nareszcie... Wybiegłam na otwartą przestrzeń. Nie dane mi się byłą nią cieszyć. Usłyszałam za sobą głos. Zbliżała się pogoń. Biegłam dalej przed siebie nie zatrzymując się i nie zwalniając. Nie odpuszczę. Póki wystarczy mi sił. Tym razem nie dam się tak łatwo. Moje myśli powoli stawały się rozbiegane. Dasz radę. Dam... A jednak. Los przygotował dla mnie co innego. Ujrzałam otwierającą się przede mną przepaść. Zatrzymałam się zostawiając ślady po pazurach. Podeszłam do krawędzi zerkając na czarne chmury ukrywające błękit nieba. Odwróciłam się widząc sylwetkę nadbiegającego wilka. Nie dam mu wygrać. Spojrzałam w dół na skaliste zbocze. Wyobraziłam sobie jak to będzie wyglądać. Nie będę się zastanawiać. Zamknęłam oczy. Teraz ja pociągnę za sznurki... Chciałam zrobić krok w przód, ale nie mogłam. Nie.. Nie dam rady sama tego zakończyć. Jestem na to zbyt słaba... Dlaczego? Teraz kiedy w końcu postanowiłam odzyskać kontrolę nad swoim życiem wszystko idzie nie tak jak trzeba. Co teraz? Nie miałam zamiaru się poddać, ale nie wiedziałam jak walczyć. Czułam się jak mały bezradny kociak chcący stanąć po raz pierwszy o własnych siłach, ale nie wiedzący za bardzo jak się za to zabrać, a tym bardziej jak to zrobić.
-Nie waż się iść dalej! - Krzyknął elf.
-Bo? - Poczułam jak słabnę. A więc? Co dalej? Nie...
Podkład muzyczny
Zmęczenie mnie dopadło. Zdziwiłam się tylko, że tak późno to się stało. Moje ciało osunęło się ostrożnie nie napotykając na swej drodze stałego gruntu. Powoli opadłam w przepaść. Lot w pewnym sensie sprawiał mi ulgę. Czułam, że już nic mnie nie trzyma. Powinnam się bać. Bać tego co będzie później. Bólu, który czeka mnie przy spotkaniu z ziemią... To jednak nie miało teraz większego znaczenia. Poczułam tylko swobodę jakiej nigdy nie miałam. Dlaczego to musiało się tak skończyć? Nie wiem. Jest to tajemnica, która nigdy nie zostanie ujawniona. Ale czy to teraz ważne?
Ziemia znajdowała się bliżej niż mi się wydawało. Moje bezwładne ciało obróciło się parę razy i uderzyło o skały. Pisnęłam tylko. Na nic więcej nie miałam już siły. Zamknęłam powieki. Poczułam jak wiatr tańczy w mojej sierści kołysząc ją delikatnie na boki. Tak dawno tego nie robił. Jednak po chwili uciekł wirując radośnie między półkami skalnymi. Zapadła cisza, która jednak nie trwała długo. Usłyszałam jak pierwsze krople deszczu spadają ku ziemi w swoim własnym wyścigu, aby potem tylko rozbić się o nią. Poczułam jak woda powoli wsiąka w moje futro łagodząc ból i przynosząc ukojenie. Spłukała ona krew i bród z mojego ciała. Leżałam nie mogąc się ruszyć. Przymknęłam powieki. Wypłynęły spod nich łzy, które znikły zmieszane z kroplami deszczu. Nikt nie zauważy, że płaczę... Przepraszam... Nie przepraszaj... To jeszcze nie koniec...
Szera (22:00)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz