20 lipca 2010
<script language="JavaScript"></script>
Kolejny upalny dzień. Wstała i wygramoliła się ze swojej jaskini.
Leniwie rozglądnęła po okolicy. Wciągnęła nosem gorące powietrze. Nie
bardzo wiedziała skąd w powietrzu taki dziwny zapach. Zapach zgnilizny i
gnoju. Poczęła zaciekle węszyć. Trzepnęła łbem z dezaprobatą i udała
się pod drzewo, w cień. Klapnęła, ciesząc się jeszcze błogo wilgotną
trawą od porannej rosy i nocnego deszczu.
Coś nieznacznie poruszyło się w krzakach. Wilczyca drgnęła lekko. Postawiła uszy. Nasłuchiwała. Wstała i warknęła ostrzegawczo. Znowu coś się poruszyło. Cofnęła się o krok, wbijając bursztynowe ślepia w zarośla. Raptem wszystko ucichło. Wilczyca wahając się, z powrotem walnęła się pod drzewem, jednakże po chwili wstała, nie mogąc się otrząsnąć. Wyczuwała w powietrzu nieznane zapachy. Nerwowo zaczęła poruszać nozdrzami. Wiedziała, aż zbyt dobrze, ze swego własnego doświadczenia, że gdzieś czyha niebezpieczeństwo. Musiała ostrzec wioskę. Uważała to za priorytet, który nieodwołalnie należało wykonać.Czym prędzej musiała ruszać.
Im bardziej zbliżała się do wioski i im bardziej przyspieszała, tym bardziej czuła czyjąś mało komfortową obecność. Dręczył ją ten sam zapach zgnilizny, co na terenach stada. Coraz mniej pewnie stawiała łapy na ziemi. Zatrzymała się na chwilę i, rozglądnąwszy się nerwowo, ruszyła w dalszą drogę. Naprędce minęła pole, wartki strumień i ciemną leśną gęstwinę. Zbliżała się do wioski. Stanęła na wzniesieniu, z którego dobrze było widać rodzinne miejsce. Jak zwykle tętniło życiem. Z ogniska tlił się dym, dzieciaki biegały wokoło niego drąc się wniebogłosy. Jednakże uśmiechnęła się mimowolnie, wsłuchując się w hałasy. Zbiegła z górki i pomknęła ścieżką.
Prędko znalazła się na miejscu. Wbiegła na teren wioski. Ledwo zrobiła parę kroków. Czuła kilkadziesiąt spojrzeń skierowanych na nią. Starając się nie okazywać swojego zdumienia i dezorientacji, szła dalej. Na chwilę ukryła się w jakimś zaułku i odetchnęła. Usłyszała cichy syk. Rozejrzała się. Z cienia wyszła wysoka postać o długich , ciemnych włosach.
- Baku. - szepnęła radośnie. Zbliżyła się powoli do Indianina. Znowu widziała roześmianą twarz przyjaciela. - Co się tu dzieje? - zapytała. On zaczął ją ciągnąć za ogon. Warknęła głucho i puścił. Machnął na nią ręką , by szła za nim. Przemieszczając się między namiotami i ścieżynkami, dotarli do go wigwamu.
- Słuchaj, stary. Albo powiesz mi o co chodzi, albo wychodzę. - rzekła stanowczo. Spojrzała w jego czarne oczy. Ujrzała strach, przerażenie. Syn wodza nigdy się tak nie zachowywał. odkąd jej pamięć sięgała był wesołym, zawsze pomocnym osobnikiem. Nie miała zielonego pojęcia co w niego wstąpiło. Czuła się obca.
- Anaid. Uciekaj.
- Że co, proszę?
- Idź.
- Przestań! O co ci chodzi?
- Jesteś w niebezpieczeństwie, nie rozumiesz? Mój ojciec, sama wiesz, Wódz, zmówił się z wrogą wioską. Chcą cię zabić i złożyć w ofierze, tylko dlatego, że twe moce przysłaniają ich. Wszyscy zajmują się Tobą, on tego nie wytrzymał. Hope, jestem twoim przyjacielem i chcę cię ochronić. Musisz uciec.
- Ale.. co ja .. Wódz.. a ten zapach..to.. - wydukała z przerażeniem patrząc na Wysokiego.
- Pościg już ruszył.
_________________________________
Mam nadzieję, że Was zainteresowało.. Troszku krótkie może.. Nie ukrywam, trochę się nad notką męczyłam, a to dlatego, że nie mogłam się zebrać i pisałam przez kilka dni po kawałeczku. Kocham Was. ;>
Coś nieznacznie poruszyło się w krzakach. Wilczyca drgnęła lekko. Postawiła uszy. Nasłuchiwała. Wstała i warknęła ostrzegawczo. Znowu coś się poruszyło. Cofnęła się o krok, wbijając bursztynowe ślepia w zarośla. Raptem wszystko ucichło. Wilczyca wahając się, z powrotem walnęła się pod drzewem, jednakże po chwili wstała, nie mogąc się otrząsnąć. Wyczuwała w powietrzu nieznane zapachy. Nerwowo zaczęła poruszać nozdrzami. Wiedziała, aż zbyt dobrze, ze swego własnego doświadczenia, że gdzieś czyha niebezpieczeństwo. Musiała ostrzec wioskę. Uważała to za priorytet, który nieodwołalnie należało wykonać.Czym prędzej musiała ruszać.
Im bardziej zbliżała się do wioski i im bardziej przyspieszała, tym bardziej czuła czyjąś mało komfortową obecność. Dręczył ją ten sam zapach zgnilizny, co na terenach stada. Coraz mniej pewnie stawiała łapy na ziemi. Zatrzymała się na chwilę i, rozglądnąwszy się nerwowo, ruszyła w dalszą drogę. Naprędce minęła pole, wartki strumień i ciemną leśną gęstwinę. Zbliżała się do wioski. Stanęła na wzniesieniu, z którego dobrze było widać rodzinne miejsce. Jak zwykle tętniło życiem. Z ogniska tlił się dym, dzieciaki biegały wokoło niego drąc się wniebogłosy. Jednakże uśmiechnęła się mimowolnie, wsłuchując się w hałasy. Zbiegła z górki i pomknęła ścieżką.
Prędko znalazła się na miejscu. Wbiegła na teren wioski. Ledwo zrobiła parę kroków. Czuła kilkadziesiąt spojrzeń skierowanych na nią. Starając się nie okazywać swojego zdumienia i dezorientacji, szła dalej. Na chwilę ukryła się w jakimś zaułku i odetchnęła. Usłyszała cichy syk. Rozejrzała się. Z cienia wyszła wysoka postać o długich , ciemnych włosach.
- Baku. - szepnęła radośnie. Zbliżyła się powoli do Indianina. Znowu widziała roześmianą twarz przyjaciela. - Co się tu dzieje? - zapytała. On zaczął ją ciągnąć za ogon. Warknęła głucho i puścił. Machnął na nią ręką , by szła za nim. Przemieszczając się między namiotami i ścieżynkami, dotarli do go wigwamu.
- Słuchaj, stary. Albo powiesz mi o co chodzi, albo wychodzę. - rzekła stanowczo. Spojrzała w jego czarne oczy. Ujrzała strach, przerażenie. Syn wodza nigdy się tak nie zachowywał. odkąd jej pamięć sięgała był wesołym, zawsze pomocnym osobnikiem. Nie miała zielonego pojęcia co w niego wstąpiło. Czuła się obca.
- Anaid. Uciekaj.
- Że co, proszę?
- Idź.
- Przestań! O co ci chodzi?
- Jesteś w niebezpieczeństwie, nie rozumiesz? Mój ojciec, sama wiesz, Wódz, zmówił się z wrogą wioską. Chcą cię zabić i złożyć w ofierze, tylko dlatego, że twe moce przysłaniają ich. Wszyscy zajmują się Tobą, on tego nie wytrzymał. Hope, jestem twoim przyjacielem i chcę cię ochronić. Musisz uciec.
- Ale.. co ja .. Wódz.. a ten zapach..to.. - wydukała z przerażeniem patrząc na Wysokiego.
- Pościg już ruszył.
_________________________________
Mam nadzieję, że Was zainteresowało.. Troszku krótkie może.. Nie ukrywam, trochę się nad notką męczyłam, a to dlatego, że nie mogłam się zebrać i pisałam przez kilka dni po kawałeczku. Kocham Was. ;>