28 lipca 2010
ZNALAZŁAM!!!
Notkę o mnie!
Jak dołączyłam do HOTN itp
Pisałam to jak tu dołączyłam i miałam 2 miech więc zaczynam:
*Podchodzi do stada*
Już czas byście o mnie się czegoś dowiedzieli…
Ok. jakiś 2 miesięcy temu narodziły się 2 wilczątka Alpha.
Ojciec o imieniu Tojo kochał je nad życie no właśnie nad życie.
-Kochanie-mówił Tojo do swojej żony Ziry- Co tam u naszej Tiffany i Kovu?
-Nie nic, poprosiłam parę Beta by się nimi zajęli gdyż chciałam się z tobą wybrać do lasu.
Zira i Tojo poszli do lasu. Niestety jak doszli Tojo był zawiedziony. Zobaczył, że żona doprowadziła go na górę śmierci pośrodku lasu.
-Tojo teraz ty musisz wybrać Ty czy Tiffany?- zapytała ochrypłym tonem.
-hmm….ja mam większe szanse że przeżyje
Tojo wiedział że przegra walkę, ale wiedział też, że paro godzinna Tiffany też na pewno nie wygra.
-Chodźcie-Zira zawołała w głąb lasu.
Z lasu wydobyły się zwierzęta ze stadami które nie cierpiały Toja.
-Jestem gotów.-powiedział z odwagą w głosie
Zira ze stadami rzuciła się na Toja ten uciekał na górę Śmierci. Chciał tam umrzeć bo Zira zabiła tam ostatnio ich dziecko o imieniu Jake.
Walczyli pare godzin. Lecz to Zira wróciła do domu z wygraną miną.
-O czy to nie sama królowa nas odwiedziła-para zakochanych oddała pokłony
-Nie inaczej przyszłam po małą Tiffany, mam ją wziąć do męża chce się jej przyjrzeć.
-Nie będę królowej zabraniać
Wzięła Tiffany i zaniosła ją pod wodospad gdzie rosło jedno drzewo w którym kiedyś mieszkały lisy(oczywiście w norze).
Położyła ją obok wejścia do nory i rzuciła się na nią. Nie przewidziała jednego że ziemia jest mokra i mała wślizgnie się do nory do której wilczyca się nie mieści.
Tiffany siedziała skulona w norze, a Zira wkładała jak najdalej swoją łapę do nory.
Gdy Zira odeszła, 3 lisów weszło do nory.
Jedno z nich miało 4 tygodnie, drugie miało 2 lata, a trzecie 5 lat
Ten co miał 4 tygodnie nazywał się Per
2 latek nazywał się Mik
A 5 latek znaczy latka nazywała się Anna Luiza
Tak przynajmniej Tiffany przez najbliższy tydzień się do niej zwracała pozostali czyli Mik i Per mówili do niej ciociu.
Uwielbiała dzieci. Gdy zobaczyli Tiffany zdziwili się, mała wilczyca u nich. Choć nie poznali od razu że jest potomstwem wilków. Wzięła ją do siebie choć było ciasno. W tydzień który Tiffany mieszkała u Anny Luizy, Per zachorował, bardzo, bardzo zachorował był przy śmierci Mik był bratem Per’a więc został. Tiffany umiała sobie radzić już całkiem nieźle więc powiedziała że może odejść.
-Anno Luizo?
-Tak, moja droga?
-Wiem że Per jest chory a w norze brakuje miejsca…
-Tak?- powtórzyła
-…więc ja chętnie odejdę, chyba wilczyca mieszkająca u lisów to nie za bardzo…
-Czujesz się na siłach masz dopiero tydzień-powiedziała babka.
-Czuje-uśmiechnęła się miło.
-Skoro, tak nie zatrzymuje cię.
Tiffany wyszła z nory i podążała przed siebie.
Przez 5 dni nic nie jadła tylko piła na postojach przy jeziorach.
Jak tak szła zobaczyła stado, stado lwów dokładniej.
Podeszła.
-Witam.-mówiła nieśmiało-Chciałam zostać u was… widzicie mam smutną historie i jestem sama na świecie jestem już dość duża by sama żyć bez opieki i nazywam się Tiffany.
Gdy wypowiedziała imię, zaczęły się szepty.
Wszyscy rozeszli się na boki a na środku szedł 2 tygodniowy książę.
-Jak się nazywasz?- spytał.
-Ja? Ja jestem księżniczka Tiffany-ukłoniła się-A ty?
-Ja jestem książę Eric-ukłonił się-dziwne że mnie nie znasz, lwy i wilki oddają mi hołd od kiedy się urodziłem.
-Ostatnio żyłam w śród lisów.-od razu pożałowała że to powiedziała
-A więc nie jesteś księżniczką?!-krzyczał ktoś z tłumu
-Jestem-Wilczyca opowiedziała swoją historie
-A więc dołącz powinnaś się przyzwyczaić.
Dziewczyna patrzyła na całe stado, zauważyła dziwną rzecz
-Czy są tu jakieś wilki?
-Tak… ale tylko jeden nazywa się Jason.
Wilczątko wystąpiło.
-Nazywam się Jason i jestem w wieku księcia-mówił kłaniając się-O pani.
-Nie mów tak do mnie jestem w twoim wieku, jakieś 2 tygodnie
-Naprawdę? - zdziwiony spojrzał na nią
Ona tylko potwierdziła kiwnięciem łba
Jeszcze tego samego wieczoru Jason podszedł do jej jaskini.
-Tiff?
-Tak?- wstała z posłania
-Może się przejdziemy chce ci coś pokazać
Tiffany poszła za nim.
Wyszli na wielką polane z której było widać gwieździste niebo.
-Ale pięknie-szepnęła do niego
-Tak, stado nie wie że jest coś tak pięknego według nich gwiazdy to strata czasu.
Tiffany wpadła na pomysł i położyła się na trawie przez co była cała mokra przez rosę. Ale nie przeszkadzało jej to.
-Co robisz?- zapytał ją Jason
-Ja nic, tak lepiej oglądać
Jason posłuchał jej rady i położył się obok niej.
Tiffany przysunęła się i liznęła go w pysk.
-Dzięki że mi pokazałeś.
-O nie musimy iść!- zerwał się nagle
-Czemu?
-Zaraz patrol tu będzie!
Oboje pobiegli do jaskini.
Rano nie było już tak fajnie.
-Zawołajcie do mnie nową!- krzyczał ojciec Eric’a
-Tu jest-mówili straże
-Tak królu?- Tiffany patrzyła pytająco na Erica.
-mówili mi że ostatniej nocy byłaś na polanie z Jasonem. Czy to prawda?
-Tak, to prawda. Gwiazdy były przepiękne.
-A więc pozostaje mi tylko jedno… -W tym momencie odezwał się Eric
-Ojcze czy mogę ja ją o coś zapytać?
-Oczywiście
-Tiffany czy to prawda że ci się podobało na polanie? I to w nocy?
-Tak to prawda
Eric posmutniał
-Ericu może ty wybierzesz kare śmierć czy wygnanie?
Spojrzała na niego badawczo
-Wybieram wygnanie
-Słyszałaś masz się wynosić i to teraz!
Wilczka odchodziła ze smutkiem na pysku.
Jeszcze tego dnia trafiła na watache dawnych lat
-Witam-mówiła to straży-mogę się widzieć z Alpha?
-Niech pani poczeka.
-Nie mówcie mi pani mam dopiero 2 tygodnie
-A jak tak to won póki mam dobry humor
Uciekała.
Postanowiła użyć mocy by zmienić wygląd na starszy i mówić że ma ok. 2 Lat a nie 2 tygodni.
Szła szła i szła w końcu natrafiła na pewną lisice
-Hej Tiff –podeszła do niej lisica podając łapę-Jestem Glola.
-miło mi z kąd mnie znasz??
-nie znam Cię, ale słyszałam o tobie…
-Skąd?
-z tąd że jak idziesz obok strumyka nie gadaj tyle bo woda wszystko rozgaduje xD
-A ty…
-Bo jestem Glolką! Lisicą numer Jeden!
-należysz do jakiejś watahy??
-no tak a Ty?
-na razie nie, chyba że mnie zaprowadzisz…
-Jasne!!!
A resztę znacie.
*kłania się*
*I odchodzi podskakując *
Papa
Notkę o mnie!
Jak dołączyłam do HOTN itp
Pisałam to jak tu dołączyłam i miałam 2 miech więc zaczynam:
*Podchodzi do stada*
Już czas byście o mnie się czegoś dowiedzieli…
Ok. jakiś 2 miesięcy temu narodziły się 2 wilczątka Alpha.
Ojciec o imieniu Tojo kochał je nad życie no właśnie nad życie.
-Kochanie-mówił Tojo do swojej żony Ziry- Co tam u naszej Tiffany i Kovu?
-Nie nic, poprosiłam parę Beta by się nimi zajęli gdyż chciałam się z tobą wybrać do lasu.
Zira i Tojo poszli do lasu. Niestety jak doszli Tojo był zawiedziony. Zobaczył, że żona doprowadziła go na górę śmierci pośrodku lasu.
-Tojo teraz ty musisz wybrać Ty czy Tiffany?- zapytała ochrypłym tonem.
-hmm….ja mam większe szanse że przeżyje
Tojo wiedział że przegra walkę, ale wiedział też, że paro godzinna Tiffany też na pewno nie wygra.
-Chodźcie-Zira zawołała w głąb lasu.
Z lasu wydobyły się zwierzęta ze stadami które nie cierpiały Toja.
-Jestem gotów.-powiedział z odwagą w głosie
Zira ze stadami rzuciła się na Toja ten uciekał na górę Śmierci. Chciał tam umrzeć bo Zira zabiła tam ostatnio ich dziecko o imieniu Jake.
Walczyli pare godzin. Lecz to Zira wróciła do domu z wygraną miną.
-O czy to nie sama królowa nas odwiedziła-para zakochanych oddała pokłony
-Nie inaczej przyszłam po małą Tiffany, mam ją wziąć do męża chce się jej przyjrzeć.
-Nie będę królowej zabraniać
Wzięła Tiffany i zaniosła ją pod wodospad gdzie rosło jedno drzewo w którym kiedyś mieszkały lisy(oczywiście w norze).
Położyła ją obok wejścia do nory i rzuciła się na nią. Nie przewidziała jednego że ziemia jest mokra i mała wślizgnie się do nory do której wilczyca się nie mieści.
Tiffany siedziała skulona w norze, a Zira wkładała jak najdalej swoją łapę do nory.
Gdy Zira odeszła, 3 lisów weszło do nory.
Jedno z nich miało 4 tygodnie, drugie miało 2 lata, a trzecie 5 lat
Ten co miał 4 tygodnie nazywał się Per
2 latek nazywał się Mik
A 5 latek znaczy latka nazywała się Anna Luiza
Tak przynajmniej Tiffany przez najbliższy tydzień się do niej zwracała pozostali czyli Mik i Per mówili do niej ciociu.
Uwielbiała dzieci. Gdy zobaczyli Tiffany zdziwili się, mała wilczyca u nich. Choć nie poznali od razu że jest potomstwem wilków. Wzięła ją do siebie choć było ciasno. W tydzień który Tiffany mieszkała u Anny Luizy, Per zachorował, bardzo, bardzo zachorował był przy śmierci Mik był bratem Per’a więc został. Tiffany umiała sobie radzić już całkiem nieźle więc powiedziała że może odejść.
-Anno Luizo?
-Tak, moja droga?
-Wiem że Per jest chory a w norze brakuje miejsca…
-Tak?- powtórzyła
-…więc ja chętnie odejdę, chyba wilczyca mieszkająca u lisów to nie za bardzo…
-Czujesz się na siłach masz dopiero tydzień-powiedziała babka.
-Czuje-uśmiechnęła się miło.
-Skoro, tak nie zatrzymuje cię.
Tiffany wyszła z nory i podążała przed siebie.
Przez 5 dni nic nie jadła tylko piła na postojach przy jeziorach.
Jak tak szła zobaczyła stado, stado lwów dokładniej.
Podeszła.
-Witam.-mówiła nieśmiało-Chciałam zostać u was… widzicie mam smutną historie i jestem sama na świecie jestem już dość duża by sama żyć bez opieki i nazywam się Tiffany.
Gdy wypowiedziała imię, zaczęły się szepty.
Wszyscy rozeszli się na boki a na środku szedł 2 tygodniowy książę.
-Jak się nazywasz?- spytał.
-Ja? Ja jestem księżniczka Tiffany-ukłoniła się-A ty?
-Ja jestem książę Eric-ukłonił się-dziwne że mnie nie znasz, lwy i wilki oddają mi hołd od kiedy się urodziłem.
-Ostatnio żyłam w śród lisów.-od razu pożałowała że to powiedziała
-A więc nie jesteś księżniczką?!-krzyczał ktoś z tłumu
-Jestem-Wilczyca opowiedziała swoją historie
-A więc dołącz powinnaś się przyzwyczaić.
Dziewczyna patrzyła na całe stado, zauważyła dziwną rzecz
-Czy są tu jakieś wilki?
-Tak… ale tylko jeden nazywa się Jason.
Wilczątko wystąpiło.
-Nazywam się Jason i jestem w wieku księcia-mówił kłaniając się-O pani.
-Nie mów tak do mnie jestem w twoim wieku, jakieś 2 tygodnie
-Naprawdę? - zdziwiony spojrzał na nią
Ona tylko potwierdziła kiwnięciem łba
Jeszcze tego samego wieczoru Jason podszedł do jej jaskini.
-Tiff?
-Tak?- wstała z posłania
-Może się przejdziemy chce ci coś pokazać
Tiffany poszła za nim.
Wyszli na wielką polane z której było widać gwieździste niebo.
-Ale pięknie-szepnęła do niego
-Tak, stado nie wie że jest coś tak pięknego według nich gwiazdy to strata czasu.
Tiffany wpadła na pomysł i położyła się na trawie przez co była cała mokra przez rosę. Ale nie przeszkadzało jej to.
-Co robisz?- zapytał ją Jason
-Ja nic, tak lepiej oglądać
Jason posłuchał jej rady i położył się obok niej.
Tiffany przysunęła się i liznęła go w pysk.
-Dzięki że mi pokazałeś.
-O nie musimy iść!- zerwał się nagle
-Czemu?
-Zaraz patrol tu będzie!
Oboje pobiegli do jaskini.
Rano nie było już tak fajnie.
-Zawołajcie do mnie nową!- krzyczał ojciec Eric’a
-Tu jest-mówili straże
-Tak królu?- Tiffany patrzyła pytająco na Erica.
-mówili mi że ostatniej nocy byłaś na polanie z Jasonem. Czy to prawda?
-Tak, to prawda. Gwiazdy były przepiękne.
-A więc pozostaje mi tylko jedno… -W tym momencie odezwał się Eric
-Ojcze czy mogę ja ją o coś zapytać?
-Oczywiście
-Tiffany czy to prawda że ci się podobało na polanie? I to w nocy?
-Tak to prawda
Eric posmutniał
-Ericu może ty wybierzesz kare śmierć czy wygnanie?
Spojrzała na niego badawczo
-Wybieram wygnanie
-Słyszałaś masz się wynosić i to teraz!
Wilczka odchodziła ze smutkiem na pysku.
Jeszcze tego dnia trafiła na watache dawnych lat
-Witam-mówiła to straży-mogę się widzieć z Alpha?
-Niech pani poczeka.
-Nie mówcie mi pani mam dopiero 2 tygodnie
-A jak tak to won póki mam dobry humor
Uciekała.
Postanowiła użyć mocy by zmienić wygląd na starszy i mówić że ma ok. 2 Lat a nie 2 tygodni.
Szła szła i szła w końcu natrafiła na pewną lisice
-Hej Tiff –podeszła do niej lisica podając łapę-Jestem Glola.
-miło mi z kąd mnie znasz??
-nie znam Cię, ale słyszałam o tobie…
-Skąd?
-z tąd że jak idziesz obok strumyka nie gadaj tyle bo woda wszystko rozgaduje xD
-A ty…
-Bo jestem Glolką! Lisicą numer Jeden!
-należysz do jakiejś watahy??
-no tak a Ty?
-na razie nie, chyba że mnie zaprowadzisz…
-Jasne!!!
A resztę znacie.
*kłania się*
*I odchodzi podskakując *
Papa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz