28 lipca 2010
...
Przerażona wpatrywała się w przyjaciela. Wszystko się powoli wyjaśniało. Zapach zgnilizny. Zapewne ci z wrogiej wioski wysmarowali się łajnem, by ich nie rozpoznać. Wódz zdradził wioskę. Pewnie niewielu będzie mogło jej pomóc. Zwrócą się przeciwko niej. I jeszcze.. wilczyca poczuła zawód. Pustkę. Wściekłość i wielki żal. Nie zamierzała jednak użalać się nad sobą. Nie na tym to polegało. Warknęła wściekle.
- Zaprowadź mnie do Szamana. Natychmiast.
Wbiegła do namiotu jak gdyby nigdy nic. Staruszek uśmiechnął się ukazując braki w uzębieniu i prezentując swoją brodę, której nikt w wiosce nie miał, oprócz niego.
- Niby czemu mam się ukrywać? Moja matka zginęła za tą wioskę! Tak się odwdzięcza ten ''Wielki Wódz'' ? To jest tchórz, nie Wódz. Szamanie. Potrzebuję twojej pomocy. I mam wielką nadzieję, że to zrobisz. - wygłosiwszy swoje zdanie, wyczekiwała odpowiedzi z Baku, stojącym za nią. Stary Indianin pogładził się po brodzie i spojrzał przenikliwym wzrokiem na wilczycę. Jednak nie poruszył się.Siedział niewzruszony na ziemi. Nagle pokiwał głową. Gestem nakazał, by Młody wyszedł. Kiedy zostali sami, szaman polecił wilczycy, by usiadła. Posłusznie wykonała polecenie. Była zaciekawiona, ale starała się tego nie okazywać. Staruszek wziął do ręki miskę z niebieską mazią. Złączył dwa palce i zanurzył w naczynku. Wyjął je i namalował na jej pysku niebieskie linie. Miała ochotę się podrapać, ledwo się powstrzymywała. Łaskotało ja to potwornie. Siedziała cicho. Niecierpliwie strzygła uszami. Raptem Starzec wyciągnął ręce ku górze i zaczął mamrotać coś pod nosem, czego wilczyca usłyszeć nie mogła.. Poczuła mrowienie na całym ciele, potem drętwienie. Mimowolnie unosiła się w powietrze. Podtrzymywana mocą szamana stojącego w dole. Czuła, że powoli słabnie...
Słabnie...
..słabnie..
Obudziła się cała obolała. Rozejrzała się dookoła. Las, mokra trawa, rzeka. Wstała gwałtownie. Coś było nie tak. Widziała wszystko z wyższej wysokości, niż zazwyczaj. Pochyliła się nad wartkim strumieniem. Ujrzała dziewczynę z długimi, ciemnymi włosami, grzywką lekko przysłaniającą intensywnie szare oczy. Właśnie. Nie bursztynowe, ale szare.Podniosła się. A więc to tak. Wysmukła sylwetka i iście brzoskwiniowa cera.
- Anaid..! - usłyszała szept za sobą.
- Baku! - założyła kosmyk włosów za ucho i rozglądnęła się. Udała się w krzaki, zawzięcie je przeszukując. Poczuła mocne szarpnięcie za rękę i po chwili wylądowała na ziemi. Mlasnęła językiem zniesmaczona. Indianin siedział naprzeciw niej.
- Myślałem, że się domyślisz.
- Domyślę, że co?
- Że powinnaś się ukryć, by nie wzbudzać podejrzeń. Tobie wszystko trzeba mówić. - potrząsnął głową z dezaprobatą. Przyjrzał się dziewczynie uważnie. - Tak poza tym, to ładnie wyglądasz. Zarumieniła się lekko, uniósłszy w górę kąciki ust, jednakże uśmiech szybko spełzł z jej twarzy.
- Wracam do Szamana. Muszę się dowiedzieć, co dalej. - próbowała mu wytłumaczyć.
- Spokojnie, wiem już wszystko. Dostałem instrukcje. Jak sama widziałaś masz umiejętność zamienienia się w człowieka. Ma tobie to pomagać w razie niebezpieczeństwa. Taka druga tożsamość. Możesz już uciekać, ratować się. Wiesz, wrócić do stada.
- Nie.
- Jak to nie?
- Nie zamierzam mieszać w to stada. To mój dom, nie rozumiesz? - dziewczyna wstała i omiotła Baku nerwowym spojrzeniem. - Nie. Ty nigdy nie rozumiesz. Powinieneś to uszanować. Druga tożsamość bardzo mi się przyda. Podziękuj Szamanowi. Wywiódł mnie z opresji. Nie będę się ukrywać. - skwitowała. Indianin patrzył na nią zdumiony. Po chwili uśmiechnął się i uścisnął przyjaciółkę.
- Trzymaj się. Wiesz, że w razie czego możesz na mnie liczyć. - kiwnęła głową.
- Teraz ja ruszam w pościg.
***
I co, znowu krótkie? No nie wiem. Czekajcie na ciąg dalszy. Mrurhuhuuh. Ale będzie fajnie. 8DD No i jak wspomniane było w notce, posiadam możliwość zamienienia się w człowieka.
Przerażona wpatrywała się w przyjaciela. Wszystko się powoli wyjaśniało. Zapach zgnilizny. Zapewne ci z wrogiej wioski wysmarowali się łajnem, by ich nie rozpoznać. Wódz zdradził wioskę. Pewnie niewielu będzie mogło jej pomóc. Zwrócą się przeciwko niej. I jeszcze.. wilczyca poczuła zawód. Pustkę. Wściekłość i wielki żal. Nie zamierzała jednak użalać się nad sobą. Nie na tym to polegało. Warknęła wściekle.
- Zaprowadź mnie do Szamana. Natychmiast.
Wbiegła do namiotu jak gdyby nigdy nic. Staruszek uśmiechnął się ukazując braki w uzębieniu i prezentując swoją brodę, której nikt w wiosce nie miał, oprócz niego.
- Niby czemu mam się ukrywać? Moja matka zginęła za tą wioskę! Tak się odwdzięcza ten ''Wielki Wódz'' ? To jest tchórz, nie Wódz. Szamanie. Potrzebuję twojej pomocy. I mam wielką nadzieję, że to zrobisz. - wygłosiwszy swoje zdanie, wyczekiwała odpowiedzi z Baku, stojącym za nią. Stary Indianin pogładził się po brodzie i spojrzał przenikliwym wzrokiem na wilczycę. Jednak nie poruszył się.Siedział niewzruszony na ziemi. Nagle pokiwał głową. Gestem nakazał, by Młody wyszedł. Kiedy zostali sami, szaman polecił wilczycy, by usiadła. Posłusznie wykonała polecenie. Była zaciekawiona, ale starała się tego nie okazywać. Staruszek wziął do ręki miskę z niebieską mazią. Złączył dwa palce i zanurzył w naczynku. Wyjął je i namalował na jej pysku niebieskie linie. Miała ochotę się podrapać, ledwo się powstrzymywała. Łaskotało ja to potwornie. Siedziała cicho. Niecierpliwie strzygła uszami. Raptem Starzec wyciągnął ręce ku górze i zaczął mamrotać coś pod nosem, czego wilczyca usłyszeć nie mogła.. Poczuła mrowienie na całym ciele, potem drętwienie. Mimowolnie unosiła się w powietrze. Podtrzymywana mocą szamana stojącego w dole. Czuła, że powoli słabnie...
Słabnie...
..słabnie..
Obudziła się cała obolała. Rozejrzała się dookoła. Las, mokra trawa, rzeka. Wstała gwałtownie. Coś było nie tak. Widziała wszystko z wyższej wysokości, niż zazwyczaj. Pochyliła się nad wartkim strumieniem. Ujrzała dziewczynę z długimi, ciemnymi włosami, grzywką lekko przysłaniającą intensywnie szare oczy. Właśnie. Nie bursztynowe, ale szare.Podniosła się. A więc to tak. Wysmukła sylwetka i iście brzoskwiniowa cera.
- Anaid..! - usłyszała szept za sobą.
- Baku! - założyła kosmyk włosów za ucho i rozglądnęła się. Udała się w krzaki, zawzięcie je przeszukując. Poczuła mocne szarpnięcie za rękę i po chwili wylądowała na ziemi. Mlasnęła językiem zniesmaczona. Indianin siedział naprzeciw niej.
- Myślałem, że się domyślisz.
- Domyślę, że co?
- Że powinnaś się ukryć, by nie wzbudzać podejrzeń. Tobie wszystko trzeba mówić. - potrząsnął głową z dezaprobatą. Przyjrzał się dziewczynie uważnie. - Tak poza tym, to ładnie wyglądasz. Zarumieniła się lekko, uniósłszy w górę kąciki ust, jednakże uśmiech szybko spełzł z jej twarzy.
- Wracam do Szamana. Muszę się dowiedzieć, co dalej. - próbowała mu wytłumaczyć.
- Spokojnie, wiem już wszystko. Dostałem instrukcje. Jak sama widziałaś masz umiejętność zamienienia się w człowieka. Ma tobie to pomagać w razie niebezpieczeństwa. Taka druga tożsamość. Możesz już uciekać, ratować się. Wiesz, wrócić do stada.
- Nie.
- Jak to nie?
- Nie zamierzam mieszać w to stada. To mój dom, nie rozumiesz? - dziewczyna wstała i omiotła Baku nerwowym spojrzeniem. - Nie. Ty nigdy nie rozumiesz. Powinieneś to uszanować. Druga tożsamość bardzo mi się przyda. Podziękuj Szamanowi. Wywiódł mnie z opresji. Nie będę się ukrywać. - skwitowała. Indianin patrzył na nią zdumiony. Po chwili uśmiechnął się i uścisnął przyjaciółkę.
- Trzymaj się. Wiesz, że w razie czego możesz na mnie liczyć. - kiwnęła głową.
- Teraz ja ruszam w pościg.
***
I co, znowu krótkie? No nie wiem. Czekajcie na ciąg dalszy. Mrurhuhuuh. Ale będzie fajnie. 8DD No i jak wspomniane było w notce, posiadam możliwość zamienienia się w człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz