Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

30 lipca 2010

Opowiadanie stadne cz. IV. [Luna]

30 lipca 2010

    >Muzyka<
     Biegłam w stronę naszej głównej polany najszybciej jak mogłam. Po spotkaniu z Glolą tyle myśli przelatywało przez moją głowę, że sama za nimi nie nadążałam. W końcu dotarłam do celu. Rozejrzałam się i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nikogo tu nie ma. A przecież miałam sprowadzić pomoc! Nie traciłam czasu na dalsze poszukiwania. Rzuciłam się w stronę miejsca, gdzie spotkała mnie lisica. Po chwili znów tam byłam. Zamknęłam oczy i wciągnęłam powietrze do płuc. Zapachy niemal natychmiast podrażniły moje nozdrza. Ruszyłam za zapachem. Biegłam...Biegłam...A zdawało się, że nigdy tam nie dotrę. Tak na prawdę, dotarcie na miejsce 'bitwy', zajęło mi nie wiele czasu, a dłużyło się niemiłosiernie.
    Zauważyłam As szamoczącą się w dłoniach ogromnego gnolla. Moje spojrzenie zatrzymało się na wilku leżącym na boku tej polany. Nie wahałam się ani chwili, doskoczyłam do niego i chwyciłam go pod łapy, zaciągnęłam pod drzewo. Nie mogłam się skoncentrować, nie wiedziałam od czego zacząć. Chwyciłam duży kamień i spojrzałam na Rudą.
-As! - kiedy ta obejrzała się na mnie, rzuciłam jej kamień, który ona od razu złapała, cisnęła nim prosto w oko obrzydliwie śmierdzącego stwora i przebiegła chwiejnie po jego ramieniu. Dalej nie patrzyłam. Kucnęłam nad Tee i ujęłam jego pysk w dłonie.
- No dalej, obudź się, obudź. - szarpałam nim, licząc na to, że w końcu odzyska przytomność. Nic więcej nie mogłam zrobić.Poczułam za sobą ten okropny odór; odwróciłam się i zobaczyłam, to czego najbardziej nie chciałam.
- Goń, się gnoju! - rzuciłam w niego kamieniem i kiedy upewniłam się, że wielkie, śmierdzące coś z głową hieny za mną pobiegnie, skoczyłam przed siebie, obiegłam drzewo dookoła i z drugiej stroni wspięłam się na nie. Kiedy zdezorientowany stwór odnalazł mnie wzrokiem, rzuciłam się na niego. Wpadłam kolanem w jego policzek, a łokciem uderzyłam go w skroń. Zeskoczyłam na ziemię z jego ramion i wróciłam do Tee, który już otworzył oczy.
- Wstawaj Tee, wstawaj. Potrzebujemy Cię. - basior spojrzał na mnie bardziej przytomnie, po czym skinął głową i wstał.
- Pomóż As, a ja znajdę Jennę i resztę. - wilk ruszył na gnolla,  a ja wtedy zauważyłam resztę ekipy, która wyruszyła na ratunek naszej alphie. Glo, Bird i Tiff, w końcu też mnie zauważyły. Cały czas stałam gotowa do skoku. Obserwowały wszystko z ukrycia. Lisica była zbyt mała, żeby włączyć się do obrony przed tymi, wielkimi bez mózgami, a Bird i Tiff, raczej nie byłyby w swoim żywiole. Chyłkiem przemknęłam do nich. Bez zbędnych wstępów przystąpiłam do omówienia 'strategii'.
- Byłoby miło, gdyby udało Wam się znaleźć jakąś linę, sznur, łańcuch, dość długi, cokolwiek. Jeśli wam się to nie uda, to nie wychodźcie z ukrycia, jeśli tak, niech Bird da mi znak, z powietrza, gdzie jesteście, a wtedy albo sama przyjdę, albo podejdzie ktoś od nas. Idźcie. - Wyrzuciłam wszystkie słowa  na jednym wydechu i spojrzałam jak wszystkie trzy oddalają się. Wróciłam na polanę. Zauważyłam, że z dziewiątki gnolli, zostało ich sześć. Nie miałam pojęcia co się stało z resztą. Tee i As byli zajęci jednym z nich. Ruda stała na jego ramionach, jedną ręką trzymała się za skórę śmierdziela, a drugą zadawała bolesne uderzenia, dokładnie w tył czaszki. Tee właśnie oderwał kawałek mięsa z jego nogi, które zaraz wypluł krzywiąc się. Dadzą sobie radę. Wielka kocica śmignęła koło mnie, wprost na kolejnego gnolla, którego atakowała z góry Anaid. Nie mieliśmy szans ich pokonać. Wpadłam na pomysł. Czy one nie boją się ognia? Rozejrzałam się i znalazłam to czego potrzebowałam. Długi kij. Oderwałam kawałek materiału od swojej koszuli i zawinęłam go na końcu owego kija. Wyciągnęłam z kieszeni zapalniczkę, którą kiedyś zabrałam jednej z osób, która stała moim posiłkiem. Sama nie wiem po co.
      Podstawiłam ognik do materiału, który po chwili się zajął. Nie miałam zbyt wiele czasu, zanim i kawałek mojej koszuli się nie spali i ogień nie przejdzie na drewno. Machnęłam moją pochodnią kilka razy w powietrzu, z uśmiechem spojrzałam w stronę gnolli. Rzuciłam się na jednego z nich, cofnął się widząc buchający żarem kij. Uderzyłam go nim, a skóra na jego nodze przypaliła się. Zawył żałośnie i cofnął się kolejny krok. Uderzyłam w niego ponownie, a ten zniechęcony kolejnymi atakami wycofał się w las.
Została piątka. Nie. Czwórka.
     Śmiejąc się jak wariatka skoczyłam na kolejnego.
- GIŃCIE GNOJE! - Nie mogłam się powstrzymać przed tym okrzykiem. - Ał, cholera. - kij zajął się ogniem. Rzuciłam go na ziemię i zadeptałam. Oderwałam kolejny kawał materiału, spojrzałam z żalem na czarną koszulę, a raczej jej resztki. W tej chwili podeszła do mnie As.
- Masz. - Podałam jej kawałek materiału i wyszukałam kolejnego kijka na pochodnię. Wzięłam dwa. Dałam jeden Rudej. Ona także urwała kawał materiału ze swojej bluzki. Podpaliłam obydwa i w tej samej chwili skoczyłyśmy przed siebie, żeby pomóc innym.
      Wiedziałam, że tamci jeszcze wrócą, ale może będziemy mieli czas, żeby chociaż omówić co dalej...
------
Kiepsko ._________.
Wyszło okropne, przepraszam, ale tak to jest jak się pisze bez pomysłu. Przepraszam, jeśli kogoś źle potraktowałam w tym opowiadaniu.
Dalej pisze Tee. Jeszcze raz przepraszam, jeśli utrudniłam Ci pisanie ;_;.
Luna, Córka Księżyca (14:08)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz