Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

27 lipca 2010

Opowiadanie na konkurs II - Darkness is on our side[Glola]

26 lipca 2010

Darkness is on our side
Łzy cisnęły się do czarnych ślepi lisicy. Zacisnęła kły. Siedziała na wzgórzu, wbijając wzrok w punkt przed sobą, chociaż myślami błądziła pobezkresach. W powietrzu czuć było mętną woń nocy. Pustka.
Rozpaczogarniała duszę, łączyła się z bezradnością, i była jej bezpośrednimskutkiem. Przed nią widniała emanująca tarcza księżyca, okalana przezciemność. Czarne chmury przepływały leniwie, zasłaniając fragmentystrażnika nocy. Wciąż słyszała stłumione śmiechy członków HOTN, płynące z polany.
Dlaczego Ona już tego nie potrafi. W jej głowie ciągle brzmiały słowa tej.
- Nie powinno Cię tu być. Twoje ciało nie jest tego świadome, ale dusza owszem. -
Siedziała tak, ze złączonymi łapami, wyprostowanym ogonem, stanowiącym przedłużenie ciała, niczym posąg.
I myślała. Nic już nie jest proste. Skomplikowały się nawet fakty, które kiedyś zostawały pominięte.
Przymknęłaślepia. Ze wzgórza, na którym siedziała, ciągnął się widok na gęstylas. Niemal tuż przy lisicy znajdowało się źródło, owe, w którym wodazawsze była czysta.
Podmuch wiatru sprawił, że futro lisicy zatańczyło. Zapachlasu. Korony drzew ugięły się delikatnie, dając o sobie znać cichymszumem. Uniosła głowę, by poczuć na ciele zimno, niesione przez wiatr.
Otworzyła pysk i wydała z siebie cichy skowyt. Łzy popłynęły z jej zamkniętych ślepi.
Spierdalajpustko. Otworzyła oczy. Wreszcie udało jej się chociaż w pewnym stopniuodtrącić myśli. Wielkie, jasne gwiazdy zdawały się być na wyciągnięcieręki. Kąciki jej ust uniosły się nieco, a na pysku wymalował słabyuśmiech. Piękne. Zauważyła kątem oka jasne światło. Zwróciła rudy pyskku temu miejscu.
Przed jeziorem widniał kwiat, nie wyróżniał się wciemności. Zaś na nim siedział błękitny motyl. Stworzenie emanowałojasnym światłem, a z każdym uderzeniem delikatnych skrzydełek, wzbijałsię świecący dym. Postawiła uszy, podniosła się i zrobiła krok, kudziwnie znajomego. Motyl z niezwykłą gracją odbił się od kwiatu,zatrzepotał płatkami,wzbijając się w powietrze i  podleciał do wody, oświetlając błękitnątaflę. Oniemiała lisica, ruszyła w jego kierunku. Białe opuszki muskaławilgotna trawa. Tak piękny...
Motyl tańcząc z niezwykłą lekkościązbliżał się do nieruchomej wody. Śledziła każdy jego ruch. Zatrzymałasię przy wodzie. Wiatr przestał wiać, a wszystkie głosy ucichły.Skrzydełka motyla po raz ostatni odbiły się od siebie, po czym jedną znóżek dotknął powierzchni jeziora. Błysk odbił się w ślepiach lisicy,by po chwili ogarnęła je zupełna ciemność. Serce lisicy przestało bić.Znieruchomiała. ŹrenicaGloli stała się szeroka. Zauważyła. Uśmiechnęła się zawadiacko iruszyła szybkim truchtem w  stronę drzew, zza których czuła emanującąenergie. Zgodnie z jej oczekiwaniami, za czarną rośliną wisiała
wpowietrzu kula, jaśniejąca wewnętrznym blaskiem. Czując, że kulazaczyna pulsować, podeszła do niej, stawiając uszy. Podniosła się natylnie łapy, a przednie oparła na okręgu. Zmrużyła ślepia, kiedy tenpoczął świecić coraz jaśniej. Znała doskonale jego właściwość. Jużniedługo.
...
Jej skronie pulsowały. Oddychała jak zawsze ztrudem. Zapomniała o wszystkim, co bolało wcześniej. Jak po działaniusilnego narkotyku. W otoczeniu nic nie wydawało jej się dziwne. Nicdziwniejszego niż zwykle. Fioletowa woda, po której stąpała i którajeszcze minuty temu była trawą, parowała. Po ciemnym niebie błądziłyróżowe chmury, a księżyc przypominał rozmytą plamę. Co jakiś czas tużprzed nią przepływała jakaś błękitna postać, pozostawiając za sobąwłóknistą sieć. Widząc przed sobą ciałolisicy, swoje ciało, otoczone fioletową aurą, zatrzymała się.Przekrzywiła pysk, lustrując je wzrokiem. Jako, że zatrzymała się,woda, krążąca nieprzerwanie wokół niej
oblepiła futro. Wytrzepałasię. Nerwowo odwróciła pysk, gdy po prawej stronie zauważyła ruch. Jejbłękitne ślepie błysnęło. Niczym jaszczurka po niewidzialnej ścianiesunął stwór, podobny do człowieka. Nagi jednak i wyraźnie zmasakrowany.Krwawiąca szrama przechodząca przez jego twarz i pierś wzmacniałaefekt. Dysząc ciężko kierował on krok w stronę lisicy. Uśmiechnął się,odsłaniając czarne zęby. Zostaw moją siostrę... Uniosła wargi i kulącuszy rzuciła się na napastnika.
Kiedy jednak już miała zatopić wnim szpony, ten rozmył się. Upadła na ziemię,  przeturlała się kilkarazy, zatrzymując pazurami i podniosła. Wypluła z pyska atramentowąkrew. Podeszła do lisicy i położyła się obok niej. Na pysku skkubamalowała się jakby troska? Jednak kula zebrała już wystarczającą ilośćenergii.
Jah zaskomlała cicho, czując jak ta wyciąga z niej życie. Jeszcze chwilę... chwilę...
...
Długi, ciemny tunel. Wydając z siebie ciche skomlenie, biegła. Musizdążyć, musi, musi. Jedynym oświetleniem, były emanujące wzory naścianach, przypominające poplątane kwiaty. Stukot pazurów obijającychsię o marmurową posadzkę niósł się echem. Nie mogła być pewna, jedynymkierunkowskazem, był instynkt. Ten jednak, kazał biec. Biec, biec jaknajszybciej.
Zakręt. Ślizgając się na posadzce, uderzyła masywnym ciałem o wielką ścianę, nie przystanęła jednak.
Poczuła,jak krew ciśnie jej się do ust. Zobaczyła, że korytarz kończy się ślepąuliczką. Coś podpowiadało jej, że biegnięcie do samego końca jeststratą cennego czasu, ale była też druga podpowiedź, silniejsza, by niepoddawać się. Kiedy była już tuż przy ścianie, otworzyła oczy inaczej.Zauważyła kulę, jaśniejącą wewnętrznym światłem. Jej pysk wykrzywił zwycięski uśmiech. Kula błysnęła.
...
Wstała i rozejrzała się. Zdawało się jej, że czuje jeszcze w pysku czarną krew. Tak szybko zmieniała ciała.
Ale co oznaczać miała fioletowa aura? Aura umarłych? Spojrzała na ogromny księżyc.
ZauważyłaBirdlay, Viime i Mikeygo, idących w stronę źródła. Wykrzesała z siebieprzyjazny uśmiech i ruszyła w ich kierunku. Obeszła błękitną wodę,stając na spotkanie. Ci jednak wciąż zdawali się jej nie widzieć.
Zrobiłakilka kroków w stronę przyjaciółki, wołając do niej przyjazne słowa,jednak ta przeszła obok lisicy, nawet na nią nie spojrzawszy. Glolaskuliła uszy, czując zapach przechodzącej. Otworzyła pysk, by sięodezwać, jednak niemiała już siły. Spuściła pysk. Viime szedł tuż za Birdlay, obydwojeusiedli przed źródłem i spojrzeli w nieruchomą taflę. Wilk odwróciłpysk i zawołał w stronę rudej - No chodź do Nas -
W niej obudziłasię iskra nadziei, podniosła pysk, postawiła uszy, ruszyła w stronęwody i już chciała się odezwać, kiedy przebiegł przed nią Mikey i wpadłw objęcia Birdlay. Słowa te nie były do niej. Jednak usiadła obokBasiora. Bez celu. Pochyliła pysk i spojrzała na wodę. Widziała jedynieswoje odbicie, odbić przyjaciół nie było. Birdlay wstała jak oparzona icofnęła się.
- Glola.. - Szepnęła, patrząc na ukochanego. - Gdzie?- Zapytał ten, sprawiając wrażenie niedowiarka. Sierść na karku Mikeygonajeżyła się. Z piskiem odwrócił wzrok od tafli i podbiegł do Birdlay.
Nie wiedząc co się dzieje, prawie pewna, że oszalała, lisica wbiła wzrok w wodę raz jeszcze.
Zimny dreszcz przeszył jej ciało. Ruda postać leżała na dnie źródła. Patrzyła prosto w oczy siedzącej na brzegu.
Prosto we własne...
...
No i nagle na głowie usiadła jej kwoka =_=''
Po chwili zniosła złote jajko i wrzasnęła -dwa pięćdziesiąt proszę!!!- z czego wnioskować można, że mówi.
Kurę na obiad, jajko na deser.
We are like ice flowers
We blossom in the night
We are like ice flowers
Beauty faded in the light

_________________________
Byłam pewna, że nie da się napisać opowiadania, w którym wyrażę to, co chcę wyrazić spełniając warunki opowiadania. Udało się. Hurray.
Glola (18:00)