Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

27 listopada 2011

Nie poddawaj się, proszę [?]


"Tam gdzie się kończy horyzont
Leży nieznany ląd.
Ziemia jest troszkę garbata,
więc go nie widać stąd."

Cegły, poustawiane jedna na drugiej. Kiedy wreszcie jesteś w stanie przekroczyć linię horyzontu, napotykasz właśnie mur.
Dlaczego nikt go nie widział? Dlaczego wszyscy chcący zobaczyć, co faktycznie znajduje się za linią łączącą niebo z ziemią rezygnowali w końcu z wędrówki, dochodząc do wniosku, że wmawiane im pierdoły na temat kulistości ziemi są prawdziwe? I dlaczego, do jasnej cholery, te, które chciały wierzyć we wmawiane pierdoły mimowolnie sunęły przed siebie, aż nie dotarły do muru?
*
Teraz siedziała, zgarbiona, zwieszając nogi w dół terakotu. Wzrok wbijała w dal zasnutą mleczną mgłą. Na ramiona narzucony miała ciemny płaszcz, na głowie czapkę z pomponem. Uniosła zawiniętą w papierek chałwę i odgryzła kawałek przez chwilę smakując go w ustach. Przełknęła, zwracając się do bratniej duszy obok siebie - Wiesz, jakie to jest tuczące? - W Jej głosie dało się wyczuć nutę ponurego rozbawienia.
*
Stara, roztaczająca wokół woń wspomnienia po zmarłej właścicielce sofa, stojąca samotnie pod śmietnikiem. Wyblakła, darzona sentymentem, niepotrzebna, a kiedyś tak uwielbiana. Zabawne, bo to do niej najtrafniej można by porównać świat po jednej stronie barykady.
Siedziała plecami w tę stronę. Stronę miast, stronę ludzi, w stronę wszystkich tych napędzanych bullshitem trybików.
A do czego siedziała przodem? Co może się znajdować za murem?
Tylko mgła.

Nieznana, kusząca? Kusząca zdesperowanych. Każdy kiedyś pozna jej smak. Straszna, ponieważ nieznana i niepewna. Wystarczy wykonać kilka kroków by już nigdy nie móc wrócić. Zawsze jest ucieczką, ale jak niepewną?
*
Nie wiedzieć dlaczego, wiatr wcale nie muskał jej oblicza, jak zwykł. Nigdzie nie słychać było też żadnych dźwięków. Tak więc zmięcie papierka po chałwie wywołało ciekawą zmianę w sountracku. Dziewczyna cisnęła nim w mgłę, szybko zniknął z oczu przyjaciółek. Blondwłosa wytarła rękę o płaszcz i odwróciła oblicze unosząc wzrok, by móc spojrzeć w twarz siostrze siedzącej tuż obok. Splotła Jej palce ze swoimi, łapiąc dziewczynę za rękę.
- Szera, nie chcę, żebyś tam szła. - Odezwała się znów kręcąc głową. Konsternacja wyraźnie zarysowała się w Jej głosie.

Popatrzyła na ich spleciona palce. Nie była w stanie spojrzeć Jej w oczy. Wiedziała, że w tedy się zawaha. Na jej bladej twarzy pojawił się smutny uśmiech. Czarne włosy opadły na twarz, gdy powstrzymywała łzy. Odwróciła wzrok by spojrzeć na mur. Mur, który dzielił ją od tajemnicy. Wstała ciągnąc blondwłosą za sobą. Sofa zaskrzypiała cicho, jakby w błagalnym jęku, aby z nią zostać. Czarnowłosa podeszła do muru i położyła na nim dłoń. Po jej policzku spłynęła łza.
- Popatrz. Jestem tak blisko spełnienia swych zamiarów. Jest to tak namacalne, a zarazem tak odległe i przerażające.
Spojrzała w górę i odsunęła się kawałek od muru. Nie była pewna jak wygląda wszystko za nim. Nie była pewna co tam znajdzie. Jednak nie chciała się odwracać do niego plecami. Nie chciała spoglądać na to, co zwane było normalnym życiem. Trzymała przyjaciółkę za rękę, trwając pomiędzy dwoma światami.
*
I znowu siedziały oparte plecami o sofę, a głowa czarnowłosej spoczywała na ramieniu siostry. Nadal trzymała Ją za rękę. Nie była w stanie Jej teraz puścić. Wiedziała, że to może być ostatnia chwila by powiedzieć wszystko, co kłębiło się w myślach. Ale nie była w stanie nic ubrać w słowa. W jej głowie panował tak dobrze znany chaos. Chaos, który deptał swą ścieżkę w stronę muru. Otworzyła usta, ale natychmiast je zamknęła. Co niby miała powiedzieć. Wszystko wydawało się tak nierealne. Tak nierealne jak świat, w którym teraz trwała. W umyśle przebiegała ścieżki życia, które przeplatały się ze sobą, a zakończone były przepaścią. Ona dotarła na samą krawędź i teraz czekała na zielone światło.
*
Teraz siedziała tutaj, razem z Nią. Podniosła się puszczając Jej dłoń. Jej ciepły dotyk, zastąpił zimny uścisk wiatru. Podeszła do muru i stanęła przy nim. Obejrzała się, by spojrzeć na blondwłosą, ale Jej sylwetka rozmazała się delikatnie we mgle. Czarnowłosa obróciła wzrok na mur i opuszkami palców przejechała po nim, czując jego szorstką fakturę. Było to niczym zasmakowanie w czymś, co jest osiągalne, ale równające się z poświęceniem wszystkiego.
-Ale wiesz... Glola... Ja chcę tam iść... - Poczuła jak znowu do oczu napływają łzy. - Ale chcę, abyś Ty została, aby ktokolwiek o mnie wspomniał. Abym była pewna, że kiedyś naprawdę żyłam, a nie byłam tylko złudzeniem. Że komuś na mnie zależało... - Wyszeptała, niezdolna już niczego ująć w słowa.

Dziewczyna tylko zagryzła wargę i pokręciła przecząco głową. Zimny wiatr zadął przyprawiając ją o gęsią skórkę, mróz coraz bardziej dawał się we znaki. Podniosła się i rozmasowując zmarznięte ramiona dłońmi podeszła do gepardzicy w ludzkiej postaci.
*
I ta unosząca się wokół pustka, tak szaleńczo pragnąca wypełnienia.

Nagły błysk przeciął szarość. Niespodziewany oślepił, zmusił powieki do opadnięcia. A kiedy te znów się podniosły otoczenie wyglądało zupełnie inaczej.
Jakże znajoma latarnia. Wyznaczająca granice, kontrast pomiędzy okręgiem oświetlonego słabą łuną chodnika i nieprzeniknionego mroku naprzeciw. Owy chodnik był tak samo szary i pozbawiony wyrazu jak zawsze. Znienawidzony widok. Krok wymagający odwagi, lub bezruch wymagający cierpliwości.
Szukać, czy pozwolić być szukanym?
Blondynka wydała z siebie ciche westchnienie i spojrzała w oczy towarzyszki.
- Którą drogę wybierze człowiek? Będzie odnosił się do latarni, potrzebuje punktu odniesienia, z natury. Więc którą wybierze? - Przechyliła nieco głowę i wskazała palcem kolejno w przód, w tył, w lewo i w prawo. - Ale te drogi są ślepymi zaułkami. Wmówiono nam, że to lepsza opcja. Wmówiono wszystkim, że ten wybór jest najlepszy. - Przerwała, i na moment wbiła wzrok w przestrzeń marszcząc brwi. Westchnęła cicho. - Dobra, właściwie mają rację. To jest lepsza opcja. Właśnie dlatego, że po ich myśli. Ale jeżeli stoisz tutaj i czujesz, że wolisz zniknąć niż ich posłuchać, nie znikaj. Wybierz gorszą opcję, ale bądź. Teraz pojawia się pytanie... gdzie iść? - Schyliła się i podniosła jeden z kamieni na bruku. Podrzuciła go w dłoni. - Zostaw ich wskazówki w tyle. Po ciemku łatwiej odnaleźć światło. - Zaśmiała się mrukliwie, zamachnęła. Kamień wyrzucony przez dziewczynę przeciął powietrze i celnie trafił w żarówkę latarni. Ostatnim, co pozostało po świetle było kilka ginący iskier i ostry dźwięk tłuczonego szkła.
*
Milcząc błagała dziewczynę o odsunięcie się od muru. W bezruchu przyciągała ją do siebie za rękę najmocniej jak potrafiła. Zacisnęła powieki i wtuliła się w Nią. Czuła nad uchem spokojny oddech siostry i za nic nie chciała pozwolić by jej płuca wypełniła biała, mętna mgła. Poły ciemnego płaszcza furgotały cicho na wietrze. Nie chciała płakać, nie chciała skomleć samolubnie błagając o pozostanie. Chciała ją przekonać, pamiętając jak jeszcze niedawno sama kroczyła po owym terakotowym murze, w nadziei że zawaha się, spadnie na nieznaną stronę i będzie mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że to wina wiatru.
- Nie znasz jeszcze wszystkich dróg. Nie poddawaj się, proszę. - Wyszeptała tylko.
*

I znowu stały pod ciemną latarnią. Czarnowłosa stanęła naprzeciw Niej i delikatnie uniosła dłoń, a jej palec zatrzymał się w miejscu, gdzie u siostry biło serce.
-Ale nie wiesz co robić, gdy to stąd pochodzą wszystkie wskazówki. Z miejsca, które jest zarazem wskaźnikiem i zgubą. - Jej wzrok uniósł się do góry. Patrzyła w miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze jaśniało światło. - Ale wiesz... - Włożyła ręce do kieszeni, odchylając się lekko do tyłu, a jej twarz skrył mrok. - Gdy zbyt długo przebywasz w ciemności Twój wzrok się przyzwyczaja, a każda nawet iskierka światła sprawia jedynie ból i oślepia...
*
Czarnowłosa uchyliła powieki. Znów stały przy murze. Dziewczyna poczuła szarpnięcie, ale jej ciało było niczym zamienione w kamień. To miejsce miało hipnotyzującą aurę. A ona dała się wciągnąć w tą grę... I nagle poczuła ciepło bijące od ciała siostry, objęła Ją ramieniem i zmrużyła oczy, a ręką dalej gładziła chropowatą, a zarazem tak delikatną powierzchnię muru.
- Chciałabym z Tobą zostać, ale nie mogę. Chciałabym, abyś poszła ze mną, ale Ci an to nie pozwolę... - Przytuliła Ją mocniej. - Wszystkie drogi są kręte i wszystkie kończą się w jednym miejscu. Ja poszłam na skróty i trafiłam tutaj... A to tylko dlatego, że nienawidzę stąpać ścieżkami, które inne wydeptali...
Wzięła głęboki wdech, jakby pragnęła zatrzymać go na zawsze w płucach. Jakby to była ostatnia chwila. Jakby właśnie natrafiła na klamkę od drzwi w murze, który rozpościerał swoje ramiona wokół dwóch sylwetek.
Czarnowłosa uniosła rękę, a jej palec zatrzymał się na czole blondynki.
- Pamiętaj. Ten raz zostaw miejsce na przeszłość. Tylko o to Cię proszę. - Szepnęła Jej cicho do ucha.
*
Otworzyłem się jak książka, Teraz książka płonie
Zaciskając pięści kroczyła środkiem pustej, asfaltowej ulicy. Każde ciężkie stąpnięcie smolistego glana zdawało się pozostawiać po sobie podźwięk. Oddech rzęził jej w piersi, łzy wypełniały oczy. Kopnęła z całej siły szklaną butelkę stojącą przy chodniku, ta rozprysła się prowokowana przez metal pod twardą skórą buta. Zatrzymała się kilka kroków dalej i zacisnęła zęby spuszczając głowę.
Przemieniłem frustrację w siłę, zamieniłem łzy w gniew.
Słowa wciąż obijały się o Jej głowę.

Dlaczego okazujesz słabość?!
Nie mów, że nie rozumiesz.
Przecież tyle czasu tworzyłaś ten prosty schemat, opanowanie i głowa w górze, głowa w górze. Spokój i tylko zgaszone spojrzenie. Dlaczego wszystko aż tak się zmieniło? To dobrze? Wybrałaś walkę, stojąc już na krawędzi muru. Jak możesz wątpić w tę walkę?

Upadła na kolana a łzy potoczyły się po Jej policzkach. Wciąż zaciskała pięści czując pustkę, niezrozumienie.

Dlaczego nie możesz przekazać innemu tego, co zrobiłaś?
Nie możesz przekonać, że tak naprawdę wszystko jest proste?
Dlatego, że nawet to, co myślisz jest kłamstwem.
Wmówili nam zasady. Te zasady są fałszywe. Ale w tym systemie którego nie da się przełamać są też jedynym wyjściem. Uważasz, że to, co robią jest złe, a jednak kiedy tylko nabierasz pewności co do tego staczasz się i tracisz sens. Oni kłamią, ale czym jest kłamstwo, jeżeli wszyscy kłamią? Ciągle, bez przerwy?
PRZEJRZYJ NA OCZY.
Wmawiasz sobie, że Oni Ci wmawiają.
Prawda jest prosta. Depresja komplikuje wszystkie drogi.

Skrzyżowała dłonie na piersi, by wbić paznokcie w jasną skórę na swoich ramionach. Chaos szerzący się wokół zdawał się pochłaniać ją z każdym kolejnym słowem coraz bardziej.

Przecież chodzi o to, żeby tak myśleć. Dobra jest droga obrana przez nich, świadomość nazwij depresją. To jest życie, świat nigdy nie przybiera kolorów, zawsze jest biało-czarny. Co jest prawdą?!
... nie poddawaj się.
*
- Nie zostawiaj mnie. Proszę. Nic nie rozumiem. A Ty jako jedyna nie rozumiesz wraz ze mną. - Wymruczała wpatrując się w oczy dziewczyny. - Musisz zdobyć siłę. A kiedy już ją zdobędziesz, od Ciebie będzie zależałą decyzja, przeznaczyć ją na krok w jedną, czy drugą stronę. -
*

 Nagle przed oczami stanęły jej wydarzenia ostatnich miesięcy. Momenty, gdy myślała, że już jest dobrze i źle się z tym czuła. Chwile, gdy życie przypominało boleśnie, gdzie tak naprawdę jest jej miejsce. Była tylko niczego niewartym pomiotem, którym można dyrygować i się na nim wyżyć. Tylko dlatego, że nie chciała być posłuszna. Widziała pierwszy moment, gdy sięgnęła po ostrze. Ale nie czuła bólu. W końcu jak pomiot może cokolwiek czuć? On jest tylko po to, by zastąpić brakujące miejsce...

Odwróciła wzrok. Nie musiała na to patrzeć by wiedzieć. Czuła to w pamięci. Piętno... Uniosła dłoń i przyłożyła ją do miejsca, gdzie powinno znajdować się serce. Wygięte palce wbiły się w skórę, gdy szarpnęła za koszulkę.

I znowu do tego wróci. Znowu zacznie się użalać nad sobą. Znowu powie, jak jej życie jest złe. Spuściła wzrok, a jej czarne włosy skryły zmarniałe oblicze. Czuła się wykończona. Przed oczami pojawiały się czarne plamy, gdy chciała złapać oddech. Słowa zaszumiały, a ona upadła na kolana. Złapała się za głowę i skuliła.

Bądź jej przewodnikiem, światełkiem, w mroku, które będzie jej towarzyszyć.
Ale światło dawno zgasło, a przewodnik stał się katem. A ona miała tego dosyć... To był dla niej koniec. Game over...
*
-Nie jestem Ci potrzebna do zrozumienia. To ja jestem czarną plamką na białym płótnie, którą trzeba wymazać. - Na twarzy czarnowłosej pojawił się smutny uśmiech. - Moja siła będzie tylko złudzeniem. Wystarczyło mi jej jednak an tyle, aby sprzeciwić się prawu rządzącemu tamtym miejsce. - Mimowolnie spojrzała w kierunku przeciwnym do muru, ale szybko powróciła ku oczom siostry. - Ty bądź tą siłą. Zrób to, czego ja nie potrafiłam zrobić. Zrób przeciwny krok do mojego, a równowaga zostanie zachowana...


Znów siedziały, obydwie na terakotowym murze. Uderzenia serc, oddechy, ganione przez czas niosły się echem wśród pustki.
- Wizja spędzenia wieczności na tym murku nie jest taka zła. - Odezwała się jasnowłosa do siedzącej obok. Znów trzymała ją za rękę. Wyciągnęła z kieszeni drugie opakowanie chałwy i rozpakowała je zębami z papierka. Ugryzła mały kawałek i milczała smakując go w ustach. Ich spojrzenia spotkały się, czerń zatańczyła z zielenią. Nie musiała nic więcej mówić. Wystarczyło spojrzenie, tak bardzo nasycone emocjami.
Księżyc kołysał się leniwie wysoko nad widnokręgiem za nimi, odbijał się od włosów przyjaciółek tworząc jasne refleksy. Otoczenie krok od nich ginęło w ciemności. Niepokojące cienie wynurzały się z ich umysłów, tak dobrze znane. I tak bardzo wspólne. Nienamacalna napięta nić.

"Bo od Nas tylko zależy, ile trwać będzie wieczność.”

A nić zakołysała się, gdy na twarzy czarnowłosej pojawił się uśmiech. Czuła się bezpiecznie, gdy jasnowłosa siedziała obok niej.
-Wiesz, skoro już siedzimy na murze, nie uważasz, że taka okazja byłaby zmarnowana? - Odchyliła się do tyłu, zamykając oczy.
Przed oczami wspomnień pojawiły się one dwie. Siedziały na sofie. Razem. Jasny rozbłysk i siedziały na murze. Delikatny powiew wiatru i zapach chałwy...


"I kiedy odejdę, po prostu idź dalej, nie płacz lecz się raduj każdą chwilą. Kiedy usłyszysz dźwięk mojego głosu Wiedz, że patrzę z góry i się uśmiecham. JA nic nie poczułem, więc dziecinko ty też nie czuj bólu Po prostu uśmiechnij się do mnie. "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz