11 listopada 2011
[ Muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=mGOfBPIKHvQ&feature=related ]
__________________
Właśnie
zrobiliśmy przerwę. Siedziałem przy ognisku, wpatrzony w gwiazdy i
uśmiechałem się pod nosem. Rozmyślałem, coraz częściej mi się to
zdarzało. O niej, co robi, gdzie jest. Westchnąłem ciężko, byłem
zmęczony. Codzienne zemsty, pogadanki, treningi, wszystko leciało tak
szybko. Przy niej czas zwalnia, a za razem leci strasznie szybko, czasem
mam ochotę go zatrzymać, ale się nie da. Innym razem chcę siedzieć sam,
taki już jestem... Naglę czuję dotyk dłoni na moim ramieniu,
automatycznie odwracam głowę i widzę Kali, uśmiecha się lekko i trzyma
kilka gałęzi w dłoniach.__________________
- Mówiłem ci, że nie masz chodzić po drewno. - spojrzałem na nią ,,z pod byka,,
- Nie chciałam ci przeszkadzać... - powiedziała cicho i dosyć ponuro.
- Niby w czym?
- Znów o niej myślałeś.. Co nie? - spojrzała na mnie, zmrużyłem lekko brwi. - O Tin. - patrzyła na mnie.
- I co z tego? - nie bardzo rozumiałem, w odpowiedzi usłyszałem westchnięcie. Rzuciła gałęzie przy ognisku i patrzyła na płomień, odbijał się w jej oczach. Przyglądałem się jej w milczeniu.
- Nie rób tak. - powiedziała i spojrzała ponownie na mnie szklanymi oczyma. Zerknąłem na nią pytająco. Wzruszyłem ramionami i przyglądałem się płomieniom. Siedzieliśmy tak w milczeniu, znaczy, ona stała, założyła ręce i... nic, to było dziwne, zwykle rozgadana, uśmiechnięta.
- Co ci? - zapytałem nadal patrząc w płomienie.
- A obchodzi cię to w ogóle!? - ponownie spojrzała w moją stronę, ale szybko odwróciła wzrok i podciągnęła mocno nosem. Zdziwiłem się, wstałem powoli i podszedłem do niej.
- Kali? - zapytałem wysuwając dłoń w kierunku jej ramienia, uderzyła ją i cofnęła się łapiąc za brzuch. Odwróciła twarz w moją stronę, dopiero wtedy zobaczyłem, że płacze. Nigdy tak na mnie nie patrzyła, w jej oczach było widać smutek i żal, ogromny żal. Mógłbym zwalić jej zachowanie na ciążę, ale wiedziałem, że tu chodzi o co innego, szkoda, że nie wiedziałem o co.
Patrzyłem na nią z pytająca miną, podciągnęła nosem, wytarła twarz i powoli podeszła do mnie, kładąc dłoń na moim poliku.
- Niedługo stąd znikam. - spojrzała na ziemię, jej wypowiedz zdziwiła mnie jeszcze bardziej.
- Przecież chciałaś... - nie zdążyłem dokończyć.
- Tak wiem! Zostać! Ale nie zostanę... - spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się lekko.
- Skoro tak chcesz... - wzruszyłem ramionami, jej mina automatycznie się skrzywiła, popchnęła mnie w tył i ruszyła w stronę lasu. Zachwiałem się lekko i spojrzałem za nią... Co znowu? Ruszyłem za nią powoli, włożyłem ręce w kieszeń.
- Sam ich szukaj! Sam ich znajdź! Sam podróżuj! Sam ich zabijaj! - wydzierała się kopiąc wszystko co napotka po drodze, nadal spokojnie szedłem za nią. Zatrzymała się naglę i odwróciła w moja stronę. - Sam! Rób wszystko sam! - ruszyła w moja stronę i kiedy stała już przede mną uderzała pięściami w mój korpus. - Sam, sam, sam, sam! - Stałem i patrzyłem na jej dziwne zachowanie. W pewnym momencie złapałem jej dłonie jedna ręką, a drugą skierowałem jej zapłakaną twarz ku swojej. Momentalnie uspokoiła się i spojrzała na mnie.
- Uspokój się. - Mój wzrok był obojętny. - Nie prosiłem cię o pomoc. - puściłem jej dłonie i twarz. Wyrwała się lekko i ponownie mnie odepchnęła. - Kali... - Zatrzymała się i stała tyłem do mnie. - Twoje życie i rób z nim co chcesz, ja nie będę ci w nim mieszał. - Prychnęła lekko śmiechem.
- Trochę na to za późno... - odwróciła głowę w moją stronę i pokręciła ją. - Membu... Nie pokazuj mi się na oczy, przynajmniej dopóki tu zostanę. - Patrzyła na mnie.
- Dobra.. - powiedziałem i westchnąłem, po jej polikach spłynęły małe strumyki łez, odwróciła się i stała tak przez chwilę. Chciała coś jeszcze dodać i ponownie obróciła głowę w tym celu, ale mnie już tam nie było...
Siedziałem już przy ognisku i wciągałem świeże powietrze, przymykając oczy. Położyłem się wygodnie na trawie, zakładając ręce za szyję i spojrzałem na gwiazdy z lekkim uśmiechem na twarzy. ,,Życie,, pomyślałem. Nie przejmowałem się, poczułem wręcz ulgę.
- Sam, sam, sam, rób wszystko sam... - wyszeptałem i uśmiechnąłem się cynicznie. Taki właśnie miałem zamiar. Spotkam się z nimi sam i zrobię to, co dawno powinienem zrobić. Bez zbędnego ciężaru, będę zwracał uwagę to na siebie. Nie wiem, co ją ugryzło, może i lepiej. Westchnąłem ciężko i podniosłem się... Pora ruszać dalej... Sam... Rób wszystko sam.
CDN.
__________________