01 listopada 2011
[ muzyka ]
Polana
była zapełniona, można by nawet powiedzieć, że było zbyt tłoczno.
Popatrzyłam na niebo. Księżyc zaraz powinien wzejść. Dziś pełnia. To
dlatego są wszyscy.A mnie jak zwykle nie będzie tej wyjątkowej nocy.
Tak, jak co miesiąc.Podniosłam się z ziemi i cicho zrobiłam parę kroków w stronę lasu.
- Hej, Arashi, gdzie idziesz?- zawołała za mną Destroy.
Odwróciłam się do niej, lecz nie odpowiedziałam, tylko posłałam jej ciepły uśmiech, by po chwili zniknąć w gęstwinie drzew.
Moje łapy wygrywały wciąż niezmienny rytm. Biegłam przed siebie, żeby tylko znaleźć się jak najdalej od polany. Księżyc już wschodził, dlatego musiałam się pospieszyć. Wbiłam długie pazury w ziemię, by odbić się od ziemi i wielkimi susami pokonywać większe odległości. Gdy w końcu dotarłam do wielkiego drzewa, gdzie spędzałam każdą pełnię księżyca, odetchnęłam z ulgą i położyłam się pomiędzy korzeniami. Czekałam, aż poczuję, jak ból rozrywa moje ciało, by ustąpić miejsca nowej powłoce w postaci gryfa.
Minęło 5 minut...
10 minut...
20 minut...
Nic się nie stało. Popatrzyłam wysoko na niebo. Księżyc wisiał nad nieboskłonem, pokazując się w całej okazałości i oświetlając las swoim nikłym, tajemniczym światłem. Zrozumiałam, że tym razem przemiana nie nastąpi.
Westchnęłam, nadal patrząc na księżyc. Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy raczej smucić. Pozbyłam się jednego z moich problemów, jednak powód, przez który został on rozwiązany sam w sobie był straszny...
***
I
znów moje łapy odbijały się od ziemi, jedna po drugiej, aby znaleźć
się daleko od terenów stada. Normalnie wróciłabym na polanę, jednak dziś
nie miałam na to ochoty. Patrzyłam przed siebie, próbując zobaczyć jak
najwięcej szczegółów, by się nie zgubić w drodze powrotnej.Czy da się uciec przed czasem?
Nagle gwałtownie się zatrzymałam. To, co zobaczyłam kompletnie zbiło mnie z tropu. Około trzy metry przede mną stał duży basior. Jego oczy odbijały światło księżyca, a kościsty ogon z kolcem na końcu poruszał się bardzo powoli na boki. Miał bardzo ciemną czerwoną sierść, znacznie ciemniejszą niż moja oraz nieproporcjonalnie duże uszy.
Gwałtownie się cofnęłam, widząc, że patrzy na mnie szarymi ślepiami.
- W końcu cię znalazłem- powiedział, uśmiechając się lekko.
Łapy się pode mną zatrzęsły. Poczułam lekkie ugryzienie w kark. Przez całe moje ciało przeszedł nieznany mi dreszcz.
Po chwili świat został zasłonięty przez czarną mgłę. Nawet nie próbowałam się ocknąć, czułam się tak niesamowicie błogo. W końcu odpłynęłam całkowicie. jedyne co czułam, to to, że ktoś mnie podnosi i zaczyna gdzieś nieść...
____________________________________________
Żadne dzieło. Po prostu wena mnie naszła.