26 listopada 2011
Podkład na pewno za długi, ale, hm, no cóż. >klik< spróbujcie czytać zgodnie z rytmem.
*~*~*
Płonienie
pochłaniały suche liście, które momentalnie zajmowały się ogniem i
równie szybko obracały się w proch. Nie zostawało po nich nic. Nic
oprócz odrobinki pyłu na ziemi. Smugi szarego dymu unosiły się w
powietrzu, tańczyły z wiatrem i znikały wraz z nim gdzieś w oddali.
Niebo zasnute było ciemnymi, ciężkimi chmurami. Melancholijna, jesienna
pogoda. W powietrzu czuć było nadchodzącą burzę. Wpatrywałam się
zamyślona w to przedstawienie. Teatr przemijania… Wydawało mi się to
takie znajome. To nie oznaczało końca. To był nowy początek. Ale
niekoniecznie lepszy.
Where have you gone?
W
głowie słyszałam głuche trzaśnięcie drzwiami. Czułam słony smak łzy,
która spłynęła po moim policzku. Widziałam znikającą w oddali sylwetkę.
Odszedłeś i nie powiedziałeś czy wrócisz. Nic nie powiedziałeś. Po
prostu zniknąłeś. A te puste słowa, kiedykolwiek coś znaczyły?
Potrzebuję Cię. Jesteś dla mnie najważniejszy. Zawsze będę przy Tobie.
Kocham Cię… Teraz już były to tylko słowa.
Znów
byłam sama. Bez Niego. Bez Theliss. Nawet szary kocur już się nie
pojawiał. W te zimne dni, zostawałam sama. Sam na sam z własnymi
myślami. Przed nimi nikt nie mógł mnie obronić. Sama ze sobą. Przede mną
też nikt nie mógł mnie ochronić. Ja sama już siebie nie poznawałam. W
lustrze nie widziałam „siebie”, tylko „ją”. Nie zmieniło się wiele, a
jednak wszystko było zupełnie inne. Nawet ja. I tego już nie potrafiłam
ukryć.
Wiatr zawył żałośnie i rozwiał moje włosy. Odgarnęłam
brązowy kosmyk za ucho i ścisnęłam w dłoni małą karteczkę. Poczułam
zimną kroplę na ramieniu. Spojrzałam w niebo. Zaraz się rozpada.
Wrzuciłam kawałek papieru do ognia. Spalał się. Spalał się jak ja.
Płomienie zasnuły wyraz, który się na nim znajdował. Już nikt nie miał
go zobaczyć. Miał zniknąć. Tak jak on.
Wrócę.
*~*~*
Jest
strasznie krótkie, bardzo osobiste i wydaje mi się, że do bani. I zbyt
bezpośrednie. Nie lubię tego. Nie, nie, nie. Napisałam to już dawno,
myślałam, że coś poprawię, ale nie umiem nic zmienić. W sumie dodaję
tylko z uwagi na to, że wpadłam na pomysł, ale nie umiałam tego do końca
opisać tak jakbym chciała. Dobra, plotę bzdury. Nikt nie musi tego
czytać, to jest DNO.