Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

13 listopada 2011

Dobre czary, czy klątwa? [Padma]

13 listopada 2011

[podkładu jakoś nie mogłam znaleźć]
,,Podobno kto pyta nie błądzi,,. Usłyszałam to dzień przed, od Fenrisa. Teraz sama nie wiem, czy żałować pytania Kitsune o ciekawe miejsca, czy nie.. ?Większą winę ma tu raczej moja własna ciekawość i pomysł wybrania się do Lasu Śmierci samej. No cóż...
Wyszłam właśnie z polany, w ręce trzymam małą książeczkę, w której zaczytuję się od jakiegoś tygodnia. Patrze w niebo i układam sobie powolutku wszystko, co tam wyczytałam. Naglę przypomina mi się rozmowa z Kitsune, chowam trzymany przedmiot do niewielkiej torby przy moim boku i ruszam w stronę Lasu Śmierci. Przez moment w mojej głowię pojawił się pomysł, aby znaleźć jakieś towarzystwo, ale jak to pomysły w mojej głowie, zniknął równie szybko jak się pojawił. Pobiegłam więc truchtem w stronę wyznaczonego celu. Im głębiej się znajdywałam, tym mój krok stawał się wolniejszy, aż w końcu po prostu się zatrzymałam. Nie jedna osoba pomyślałaby, że to ze strachu, ale ja byłam zachwycona. Wygląd tego miejsca zafascynował mnie, jakbym była w innym świecie. W domu nie miałam takich miejsc, tam było wszędzie kolorowo. Stałam i przyglądałam się drzewom Teraz, w okresie jesieni, wyglądało tu zapewne inaczej niż w innych porach roku. Ruszyłam ponownie przed siebie, powoli, oglądając każdy szczegół lasu. Wiał chłodny wiatr, który rozwiewał moje włosy na różne strony i otulał twarz, jakby zimna dłonią. Przymknęłam oczy i pogrążyłam się w myślach. Idealne miejsce na takie rzeczy, spokój, cisza i ten klimat. Przyznam, był mroczny i nazwa tego miejsca wcale mnie nie dziwiła, ale naprawdę podobało mi się. W pewnym momencie rozłożyłam ręce na boki i zaczęłam kręcić się w okół własnej osi, coraz szybciej i szybciej. Zaśmiałam się i potknęłam o własne nogi, wywalając w tył. Nie mogłam uspokoić śmiechu.. ,,Ale ze mnie pajac,, pomyślałam i usiadłam na tyłku. Wciągnęłam głęboko powietrze i rozglądałam się dookoła, coś mi nie pasowało, poczułam się jakoś dziwnie. Do nozdrzy doszedł obcy, dziwny zapach, jakby zgniłego mięsa. Zasłoniłam nos dłonią i mruknęłam z niezadowolenia. Nagle usłyszałam hałas, coś pękło, chyba gałąź, odwróciłam szybko głowę w tamta stronę. Moje oczy rozszerzyły się do maksymalnych rozmiarów, przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam się cofać. Zza drzew wyłoniło się coś w stylu wyverny. Jaszczurowaty pysk na długiej szyi, długie zębiska, wystające za pysk, smocza postawa, ale nie za duży. Idzie w moja stronę i wystawia swój wężowy obślizły jęzor co kilka sekund. Podnoszę się szybko, co najwyraźniej denerwuje zwierzę i wydając coś w stylu ryku, w moją stronę zaczyna pościg. Biegnę, biegnę przed siebie ile sił w nogach, w głąb lasu, może to i błąd, ale nie chciałam sprowadzać tego czegoś na stado. Uniki, mnóstwo uników, gałęzie, korzenie i różne bluszcze czepiają się moich nóg, jak i całego ciała. Odwracam głowę i widzę, stwór jest blisko i nie przestaje mnie ścigać. Nagle rozkłada niewielkie skrzydła, a jego prędkość wzrasta 2-krotnie, odwracam głowę w przód i...
Trafiam miedzy 2 drzewa obrośnięte rośliną o drewnianych łodygach, panicznie odwracam się w stronę goniącego, jest zbyt blisko, aby uciekać. Jednym solidnym ruchem szczęk rozwala przeszkodę za moimi plecami. Nie celowo, sądzę, że to miała być moja głowa, ale zdarzyłam zareagować. Wywalam się na plecy i unikam kolejnych ciosów jego pyska, ale ile tak można!? Wykonuję fikołka w tył i podnoszę się z sztyletami w dłoniach, zwierzę ponownie wydaje ,,okrzyk bojowy,, i rusza na mnie. Cofam się w tył, napiera na mnie swoimi wielkimi łapami, udaje mi się go unikać jak i lekko ranić. Zajęta walką nie zauważam niewielkiego urwiska za mną, jeden krok w tył i... Lecę, zdążyłam jeszcze krzyknąć, puszczam sztylety w locie i upadam turlając się w dół. Zatrzymuję się w końcu i lekko oszołomiona spoglądam na szczyt górki, widzę jak zwierzę biegnie w moja stronę. Spanikowana rozglądam się, widzę sztylet, mój sztylet wbity w ziemię zaledwie 2m ode mnie. Roztrzęsiona czołgam się w jego stronę, czuję ból w kostce, pewnie skręcona, jak nie złamana. Wyciągam rękę po sztylet i kiedy lekko dotykam palcami jego rączki, coś łapie mnie za obolałą nogę i ciągnie w tył. Znowu krzyczę i zamykam oczy, kiedy je otwieram znajduje się miedzy przednimi łapami stwora, widzę jego łeb, który jakby w zwolnionym tempie zbliża się ku mojej twarzy. Odruchowo zasłaniam twarz ręką i... Czuję ból w ręce, słyszę jakby stęknięcie i lekki pomruk, coś ciepłego spływa po mojej dłoni i kapie na czoło. Śmierć? Tak wygląda śmierć? Coś mi się nie zgadza... Otwieram jedno oko.. Sztylet, musiałam zacisnąć dłoń na jego rączce i kiedy zwierze chciało mnie zabić, nabiło się... Ciężkie cielsko opadło obok mnie, miałam ranną rękę, długie zęby zdążyły się w nią wbić, zanim sztylet przedziurawił jego głowę na wylot. Leżałam zszokowana, a do oczu napłynęły mi zły, roztrzęsiona, bo jak inaczej to nazwać.. ?
- Za... Zabiłam... Zabiłam go... - ledwo wyszeptałam i spojrzałam w niebo, tak bardzo się bałam. - Trz... Trzeciego... - trzęsłam się jak galareta, nie mogłam nawet nad tym zapanować, nie mogłam się ruszyć. Leżałam tak 10min i nic się nie działo, nic.. zupełnie. Podniosłam się powoli i złapałam za, teraz już złamaną nogę. - Jakoś dotrę do... - poczułam przeraźliwy ból w klatce piersiowej, złapałam się za nią i krzyknęłam, znowu. Ranna ręka i noga zaczęły piec, upadłam na ziemie i zwijałam się z bólu. Nigdy, nigdy nic mnie tak nie bolało, krzyczałam, zaciskałam zęby ale i tak wydawałam dziwne odgłosy. Miałam wrażenie, że trwa to jakąś godzinę, a minęło zaledwie 5min, kiedy ból przeszedł. Leżałam z załzawionymi oczyma i ciężko oddychałam. Zmęczone oczy były skierowane na moja ranną rękę, zaraz... Spojrzałam na nią jeszcze raz, ani śladu ran, nic, podniosłam się lekko i zerknęłam na kostkę, też nic, nie była już złamana. Rozejrzałam się zdziwiona po lesie i wtedy... Głowa, moja głowa zaczęła tak mocno pulsować, myślałam, że wybuchnie. Ponownie padłam na ziemie i trzymałam się za skronie, do tego doszedł ból szczęki, jeny.. jak to boli.. Po polikach płynęły łzy.. Krzyczałam i wbijałam paznokcie w ziemię. Krzyczałam i wiłam się po ziemi, jakby mnie łamali młotem, skóra mnie piekła, bolały oczy, o zębach to już nie wspomnę. Wszystko! Nagle się uspokoiło, leżałam spokojnie, poczułam wiatr w nozdrzach i... Co jest? Co to jest... Głód, ogromny głód, oblizałam się i podniosłam głowę, automatycznie skierowałam ją na stworzenie leżące w krwi, doczołgałam się do zwierzęcia i pochyliłam głowę. Na jego ciało spadły kępy czarnych, grubych włosów, złapałam je i pociągnęłam, były moje. Chciałam ruszyć, wstać i ruszyć przed siebie, aby zobaczyć co się stało, ale... ten głód. Znowu skierowałam wzrok na martwe zwierzę. Jednym ruchem wgryzłam się w ciało i zaczęłam sączyć, piłam i piłam a głód powoli przemijał.. wolno, bardzo wolno. Kiedy w końcu oderwałam się od ciała dotknęłam swoich warg dłonią i spojrzałam na krew, ściekająca po palcach. Dopiero wtedy dotarło do mnie co się stało... Dotknęłam swojej twarzy i podniosłam się powoli, obejrzałam dłonie.
- A jednak.. - usłyszałam za sobą. Odwróciłam szybko głowę i spojrzałam na znana mi już, starsza kobietę.
- Co pani tu robi? - Były to jedyne słowa jakie teraz przyszły mi do głowy.
- Zerwałaś moje zaklęcie, wyczułam to i szybko cię znalazłam. - Spojrzałam na nią zapłakanymi oczyma. Zerwałam się w jej stronę i przytuliłam.
- To nie tak... - podciągnęłam nosem.
- Padma cii... Tak musiało być, jesteś teraz w 100% sobą, co nie znaczy, że będzie ci łatwiej. Nauczysz się nad tym panować. - Położyła dłoń na moim poliku i uśmiechnęła się lekko. Mi nie było do śmiechu, nie wiedziałam co teraz zrobić. - Masz... - wyciągnęła jakiś worek i wcisnęła mi go do torby. - To jakbyś zgłodniała. - Nadal uśmiechała się ciepło, wytarłam oczy i kiwnęłam głową. - Teraz, teraz pójdziesz do swoich i pokażesz im się w tej wersji, zobaczysz, będzie dobrze. - Poklepała mnie po ramieniu. - Jesteś silna, dasz radę.
- To ja chyba pójdę jako wilczyca.. może wtedy nie będzie to tak podejrzane. - Mruknęłam.
- Padma. - staruszka zaśmiała się lekko. - Twoja wilcza forma też uległa zmianie. - spojrzałam na nią zdziwiona. - przemień się - dodała, a więc zrobiłam to. - a teraz użyj swoich zdolności i zrób sobie lustro - uśmiechnęła się, a ja wykonałam jej polecenie. Byłam czarna, cała czarna, tylko błękitne oczy zostały z dawnej Padmy. - Teraz strasznie przypominasz Nev. - podrapała mnie za uchem.
- Nev? A.. Shira? - zapytałam, nazywanie jej mamą nie weszło mi w nawyk, jeszcze nie.
- Do Shiry jesteś podobna w ludzkiej wersji. - odpowiedziała. Z jednej strony cieszyło mnie to, w końcu jestem taka, jaka miałam być, z drugiej strony przerażało. Co jeżeli sobie nie poradzę? Wierzę, że dam radę, ale zawsze są jakieś wątpliwości. I to mnie teraz gryzło. Staruszka odprowadziła mnie prawię, że do domu. Doradzała, odpowiadała na pytania. Cieszyłam się, że jest. Naprawdę. Miałam też cichą nadzieję, że z powodu obecności członków stada będzie lepiej. W sumie mam ją nadal...
Koniec.
___
Bądź co bądź.. Wyglądam inaczej, a więc oto moje nowe fotki.
Jako wilczyca: http://y-esk.deviantart.com/favourites/?offset=96#/d2m8rf1
Jako elf-wampir: http://angela-t.deviantart.com/art/Touched-131846194?q=gallery%3AAngela-T%20randomize%3A1&qo=2
Padma (15:50)