Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

11 listopada 2011

Smak Szczęścia [Tiffany]

11 listopada 2011

Oparłam się o ścianę szarego budynku. Patrzyłam na deszcz,znajdujący się centymetr przede mną. Cała mokra nie czułam łez, które bezkarnie spływały mi po twarzy. Szeptałam słowa piosenki.
 Mój głos, zagłuszony przez krople odbijające się od chodnika. Na tyle cichy bym wygłosiła moje uczucia.
- Dou ka boku dake wo mitsumeteite – wydukałam japoński tekst piosenki. – Dou ka kono te ga tokenu you.
Spojrzałam na niego. Delikatnie obejmował nieznaną mi brunetkę, o której odbywała się każda rozmowa ze znajomymi.  Powoli usiadłam na mokrej ulicy, szlochając. Zabolało mnie to. Zabolała zazdrość. Jak można być zazdrosną o chłopaka, którego zna się pół roku. Jak można dopuszczać myśl, że jest cudowny. Zawyłam, niemym krzykiem. Pocałował ją. Na moich oczach, choć może nie wiedział – robiłam wszystko by nie wiedział. Nie wiedział, że jestem przy nim, za każdym razem. Jestem w taki sposób, by nikt nie wiedział. Widuje go kiedy tylko mogę. Śledzę.  Poprawiłam pierścionek na ręce i zamknęłam oczy, próbując się uspokoić. Nie umiałam. Idealnie widziałam jak dobrze się z nią bawi, wiedziałam, że zrobiłby dużo by mnie nie poznać. Dlatego robiłam wszystko by widział mnie jak najmniej. Bym była dla niego nikim. Choć boli,wolę żebym ja cierpiała niż on.  Przecież nie miałam szans, ale to mnie uszczęśliwiało, najmniejsza rozmowa z nim. Choć krótka – zwykłe „cześć”.
Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że już go tam nie ma. Została tylko ona. 
-Nic ci nie jest? – usłyszałam znany mi głos.
- Nie. – burknęłam odwracając się w stronę pytającego.
Zamarłam. Patrzył na mnie, swoimi ufnymi oczami. Patrzył nic nie mówiąc. Złapał mnie za rękę, wywołując kolejną falę łez.  Łez szczęścia.
-Płaczesz?
Podciągnął mnie do siebie. Moje nogi jak z waty, odmówiły posłuszeństwa. Delikatnie przyłożył swoją dłoń do mojego czoła.
- Masz gorączkę.
Spojrzałam na niego, zdając sobie sprawę, że to była jedyna szansa. Zamknęłam oczy i zbliżyłam wargi do jego ust.
- Przepraszam – szepnęłam.
Złączyłam nasze usta. Ja i unieruchomiony chłopak, byliśmy połączeni. Nasz krótki moment.
Teraz możesz umrzeć. –Powiedział głos w głowie.
Moje szczęście, połączyło się z pustką. Mimowolnie traciłam kontrole nad ciałem. Patrzyłam na niego, na jego strach.
  Upadam.
Z mojej głowy, zaczęła płynąć krew. Chłopak uklęknął i starał się zatamować ranę.
  Po co to robisz? Chciałam tylko Ciebie.
Jego oczy były przepełnione strachem i niczym więcej. Nie odnajdowałam w nich smutku. Nic dla niego nie znaczyłam.
    Umieram byś był szczęśliwy.
   Odchodzę.
___
 Możliwe, że przesadziłam ze słuchaniem The GazettE. Jednakże.. Odchodzę. W opowiadaniu chodziło o Tiffany jako człowieka. Więc, nie przeciągając: Tiffany nie żyje.

Tiffany Tara III (19:56)