28 listopada 2011
Nie
wiem dlaczego to robię. Dlaczego jako mały płomyk świecy na wietrze
czasami staram się rozbłysnąć i oświetlić ciemność panującą dookoła
mnie. Dlaczego próbuję sama dla siebie stać się bohaterem. To przecież
niemożliwe… Sama sobie nie pomogę. Ale tak ciężko powiedzieć „pomocy”,
gdy pragniesz odejść i zabrać ze sobą wszystko.
Nie
jestem sama, ale to i tak nie pomaga, gdyż to co mam jest nierealne. To
tylko świat, który mnie przyjął. Świat, który tak naprawdę nie
istnieje. Świat, w którym pozostanę nawet, gdy odejdę. Więc teraz nie
ucieknę. Po prostu stanę i obrócę się w pył, na oczach otaczającej mnie
pustki. Skłamię przed sobą. Popchnę się w przepaść. Patrząc w oczy tym,
którzy kiedyś znaczyli wszystko. Plecami zwrócony do tych, którzy nie
znaczą już nic. Tych, którzy skrzywdzili. Okłamali dla wygody.
Stojąc
odwrócona plecami do siebie. Siebie również umieszczę wśród kłamców i
ludzi, którzy wbijają nóż w serce, przy każdej najlepszej okazji. Z
zaciśniętymi zębami obrócę się by na siebie spojrzeć. Na to co było, a
zniknie w ułamku sekundy. Mrugnięcie oka i pochłonie mnie ogień.
Przytulę do siebie ból, jako dowód, że żyłam. Wezmę oddech na dowód, że
to prawda. Pozwolę popłynąć łzie, na pamiątkę samej siebie…
Ale
teraz byłam gdzie indziej. Szłam samotnie przed siebie. Gdzie
podążałam? W kierunku samotności. Stanęłam nad przepaścią i spojrzałam w
dół. Nie miałam jednak odwagi zrobić kroku w przód. Jeszcze nie. Ale
wkrótce nie będę patrzyła na to z tej perspektywy. W mojej pamięci nie
pozostaną ludzie, a zwierzęce, znane mi sylwetki. Uśmiecham się i
odwracam wzrok, odchodzę. Ale nie idę daleko. Siadam pod rozległym pniem
drzewa, które tu rośnie. Czuję jego szorstką korę na plecach. Ono już
wiele takich sytuacji widziało. Widziało ludzi, którzy przez jeden krok
znikali. Ostatnim czego dotykali była ta skała, zwana Skałą Rozbitych
Dusz. Pochłaniaczka Żyć. Znowu się uśmiecham patrząc w niebo, które w
tym miejscu zawsze jest zasnute szarymi chmurami. Przymykam oczy i
składam ręce.
Boże… Wiesz o co Cię poproszę.
Tego się nie da ująć w słowa. Po prostu patrząc w niebo wiem, że nie
tutaj jest moje miejsce. Ale czy jeżeli sama to zrobię, przyjmiesz kogoś
takiego jak ja do siebie? Czy wybaczysz mi, że zniweczyłam „dar” zwany
życiem? Dla mnie jest ono niczym przekleństwo… Nie chcę odejść, by coś
udowodnić. Chcę odejść, gdyż jestem za słaba na istnienie tutaj. Żałuję
tej słabości, żałuję, że jeszcze żyję… Bo życie to teraźniejsze kłamstwo
stworzone dla ludzi.
Poczułam jak moje serce załomotało, by po chwili zostać ściśnięte przez rękę bezradności.
Na
pierwszej stronie mojego życia zostało zapisane przegrana. Wiem o tym.
Dowiaduję się każdego dnia, gdy patrzę na moje życie. Gdy robię krok, za
krokiem i z każdą sekundą przestaję rozpoznawać siebie. Kiedyś
powiedziałam – walczę o to, w co wierzę. Teraz wierzę, że powinnam
odejść. Kiedyś mówiłam, że jestem zwariowana, miła, trochę dzika. Teraz
pozostała mi dzikość, ale wobec ludzi… „Jestem jaka jestem i nic tego
nie zmieni”. To moje słowa. A teraz? Jaka jestem? Kim jestem? Boże,
pomóż, błagam…
Wiatr musnął delikatnie skórę na twarz i przeczesał włosy, zostawiając na skórze ślad delikatnego dotyku.
Boże
nie wiem jak żyć. Każdy dzień prowadzi mnie do samo destrukcji. Wyciska
resztki szczęścia. Ale ja nie chcę tego zmieniać. Nie chcę szukać
nadziei, gdyż obawiam się, że uwierzę w to kłamstwo. Ja chcę prawdy. A
co w tym momencie nią jest? Co jest w tym świecie prawdą?
Po policzku spłynęły krople. Łzy nieba, które ostrożnie opadały na świat, zasnuwając go szarością i przygnębieniem.
Chciałabym
odejść, zanim całkowicie osunę się w mrok. Chciałabym poczuć na
policzku ostatnie swoje łzy. Proszę Cię, abyś dał mi do tego siłę. Abyś
poprowadził mnie w tej ostatniej godzinie. Pomógł zrobić krok,
poprowadziła za rękę, niczym zlęknione,małe dziecko. Gdyż się tego boję…
Błagam…
Ta modlitwa może się ciągnąć przez
wieczność. Mogę płakać wraz z niebem i nic tego nie zmieni. W tej
sekundzie nadal siedzę pod drzewem, moknąc w deszczu, a moja dusza leży
rozbita na skałach przepaści. Złapana w sidła Pochłaniaczki Żyć. Bo, gdy
raz tam spojrzysz, nie ma powrotu…
*And when I'm gone, just carry on, don't mourn
Rejoice every time you hear the sound of my voice
Just know that I'm looking down on you smiling
And I didn't feel a thing, So baby don't feel no pain
Just smile back...
______________________________________
*Eminem - When I'm Gone