01 listopada 2011
Biegnę,
biegnę przed siebie ile sił w łapach, silny wiatr czochra moja sierść
na różne strony, wiosenne liście szeleszczą pod moimi łapami. Kiedy
jestem coraz bliżej stada słyszę nagły świst, przy moim boku ukazuje się
cień i naglę drogę toruje mi zawalające się drzewo, hamuję ile sił w
łapach i szybkim ruchem wskakuję w pierwsze lepsze krzaki. Zbyt
prawdopodobne było to, że przyczyną tego bałaganu jest obserwowana
przeze mnie postać. Nie myliłam się, tak to była ta istota, warkotem
powitała pustą przestrzeń lasu. Na moje szczęście drzewo uderzające o
ziemię wywołało kupę kurzu, co zasłoniło widoczność skrzydlatego.
Korzystając z okazji rozejrzałam się szybko i znalazłam bardziej dogodną
kryjówkę. Schowałam się pod wystającym korzeniem, było to coś w stylu
nory. Kiedy chmura kurzu opadła zauważyłam jego sylwetkę, rozglądał się i
węszył, był najwyraźniej zdziwiony brakiem jakiejkolwiek istoty.
Przyglądałam się mu dokładnie, śledziłam każdy ruch, naglę usiadł.
- Wiem, że gdzieś tu jesteś! - krzyknął głośno. Milczałam, nie bardzo wiedziałam na co go stać, chciałam to sprawdzić. Skorzystałam więc ze swoich zdolności. Jakieś 3m przed nim zaczęła zbierać się woda, brałam ją z otoczenia, podniósł się i przyglądał dziwnej sytuacji. Z sekundy na sekundę woda przybierała kształt wilka, mniej więcej jego wzrostu, kiedy uformowała się już w całości, oczy, zęby i pazury zmroziłam do bardzo niskiej temperatury, aby były twardsze. Czekałam na reakcję, zdziwił się trochę. - Wodny wilk? - zaczął zbliżać się do tak zwanego przeze mnie klona. Przy okazji samą siebie otoczyłam cienką warstwą wody, tak aby nie wyczuł mojego zapachu. Klon spojrzał na niego bez słowa, niestety nie potrafiły one wydawać żadnych odgłosów.
Mięśniak zamachnął się w jego stronę i uderzył z taką siłą, że ten rozprysł się na różny strony, wiedziałam już, że jest dosyć silny, w innym wypadku łapa przeszła by po prostu przez ,,ciało,, wodnego wilka. Nie minęło jednak 10sek., a klon stał z powrotem na swoim miejscu, biegiem ruszył w jego stronę i zaczął krążyć dookoła coraz szybciej i szybciej. Skrzydlaty z początku kręcił się dookoła własnej osi, ale szybko wymiękł i zatrzymał się, obserwując biegające ,,zwierze,,. W szybkim czasie jednak zdenerwował się, liście dookoła niego zaczęły panicznie się ruszać, zebrał się dosyć silny wiatr, a ten machnął nagle skrzydłami. Następne co widziałam to kupa dymu i brak dachu nad moją głową... Stwierdziłam, że koleś nie jest zbyt zwinny, ale za to panuje nad żywiołem wiatru i nieźle mu to wychodzi. Na moje szczęście woda dookoła mnie była nienaruszona a kurz nadal się unosił, więc byłam jakby niewidzialna. Darowałam sobie wodnego klona, który i tak pod wpływem silnego wiatru rozprysł się na tysiące kropelek. Chciałam wskoczyć w jakieś krzaki, znaleźć kolejną norę ale..
- Nie będziesz się panoszyć po moich terenach ! - usłyszałam naglę.
- Że co proszę?! - uniosłam się lekko i spojrzałam w jego stronę, kurz powoli opadał aż w końcu ukazała mi się jego postać. Stałam do niego przodem ze skrzywioną miną i uniesioną brwią do góry.
- Czyli to ty jesteś moim prawdziwym celem - uśmiechnął się cynicznie.
- Nie. - mruknęłam - To ty jesteś moim. - uśmiechnęłam się równie wrednie. Zdziwiła go trochę ta odpowiedz. - A więc uważasz, że to twoje tereny tak? - zapytałam
- Tam gdzie jestem ja, tam są moje tereny. Proste. - wzruszył ramionami - A na moich terenach nie ma miejsca na coś takiego jak ty - syknął w moją stronę.
- Pozwól, że ci coś wyjaśnię.. - odchrząknęłam. Spojrzał na mnie znudzony. I o to właśnie chodziło, zero wywodów, nabrałam powietrza jakby do rozpoczęcia jakiś pouczeń i... Skoczyłam w stronę wielkowilka (xD). Zaczęłam panoszyć się między jego łapami, zwinnie ich unikając, skakałam raz nad, raz pod nimi. Zdezorientowało go to trochę i zaczął się cofać, machać łapami na różne strony, lecz jego wielkie cielsko przeszkadzało mu w dogonieniu moich ruchów. Naglę za mną zaczęły podążać wodne, cienkie nitki, kilka krotnie odbijając się od drzewa przeskakiwałam jego ciało całkowicie. Obracał się i kręcił, nitki nadal podążały za mną, coraz bardziej otaczając wilka. W pewnym momencie odskoczyłam na bok, woda zamieniła się w lód, bardzo mocny lód co unieruchomiło wilka. Był splątany, zastygł w bez ruchu, ja w tym momencie odbiłam się od drzewa i uderzyłam z całej siły w jego cielsko, stracił równowagę i padł na ziemię nadal unieruchomiony. Odskoczyłam od niego i usłyszałam ciężkie sapnięcie.
- Jak ja nie lubię zwinnych wilków - warknął i spojrzał na mnie z pogardą.
- Jesteś po prostu głupi i nie wiesz kiedy korzystać ze swoich zdolności - podsumowałam go patrząc na niego. - A teraz tak, opuścisz te tereny czy mam ci pomóc w decyzji? - zapytałam poważnym tonem, przyglądałam mu się uważnie, miał duże cielsko więc potrzebowałam czasu, aby dobrać się do jego płynów wewnętrznych. Spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Daj mi chwilkę, zaraz się z tego wyplącze, a wtedy, pożałujesz, że ze mną zadarłaś - warknął.
- Uznam to za prośbę w podjęciu decyzji - zruszyłam ramionami.. już prawie, jeszcze chwila.
- Zabawna jeste.. - spojrzał na swoja łapę, a potem na mnie - Co się dzieje?!
- Myślisz, że tylko ty masz jakieś zdolności? 3/4 tego stada dało by sobie z tobą rade szybciej ode mnie, więc szybka decyzja. Zostajesz ? - zmrużyłam wzrok, spoglądał nadal na swoją łapę.
- Nie mogę ją ruszać! - krzyknął
- I już nie poruszasz... jest zamrożona od środka - uśmiechnęłam się wrednie - udowodnić?
- Wywłoko.. cofnij to !
- hmm.. a to uznam za tak - podeszłam do niego uderzyłam mocno w jego zamrożoną łapę, która po prostu rozsypała się jak bryła lodu. Krew nawet nie leciała, kolejna część łapy była tez już zamrożona. Wilk zrobił zdziwione i przerażone oczy. - Powtórzę pytanie.. Zostajesz ?
- Puść mnie... Co ty zrobiłaś! Moja... - był w szoku, spojrzałam mu w oczy.
- Odejdziesz czy przechodzimy do wyższych części ciała? - zapytałam z cynicznym uśmiechem. Kiwnął głową na tak. - Pamiętaj, jeden niewłaściwy ruch a będziesz stadnym posążkiem. - dodałam na pocieszenie i powoli zaczęłam roztapiać unieruchamiające go ,,lodowe nitki,,. Kiedy w końcu się podniósł, spojrzał na mnie, w jego oczach nie było już widać tej pewności siebie.
- Nigdy więcej... - powiedział.
- Ty się ciesz, że trafiłeś na mnie. - skrzywiłam pysk - a teraz spadaj... już !
- Zapamiętam to.. - dodał jeszcze, ale nie wyczułam w jego słowach groźby, pozbawiony jednej łapy wzbił się w powietrze. Widać było, że nadal jest w niemałym szoku. Patrzyłam za nim, czy na pewno się oddala. Kiedy zniknął z widoku, westchnęłam ciężko i ruszyłam w stronę stada, aby powiadomić o wszystkim Szerę. Na szczęście siedziała akurat na polanie, więc podbiegłam do niej i zdałam raport.
Koniec.
____
Nie wiem, czy się podoba czy nie, ale liczę na szczere opinie.- Wiem, że gdzieś tu jesteś! - krzyknął głośno. Milczałam, nie bardzo wiedziałam na co go stać, chciałam to sprawdzić. Skorzystałam więc ze swoich zdolności. Jakieś 3m przed nim zaczęła zbierać się woda, brałam ją z otoczenia, podniósł się i przyglądał dziwnej sytuacji. Z sekundy na sekundę woda przybierała kształt wilka, mniej więcej jego wzrostu, kiedy uformowała się już w całości, oczy, zęby i pazury zmroziłam do bardzo niskiej temperatury, aby były twardsze. Czekałam na reakcję, zdziwił się trochę. - Wodny wilk? - zaczął zbliżać się do tak zwanego przeze mnie klona. Przy okazji samą siebie otoczyłam cienką warstwą wody, tak aby nie wyczuł mojego zapachu. Klon spojrzał na niego bez słowa, niestety nie potrafiły one wydawać żadnych odgłosów.
Mięśniak zamachnął się w jego stronę i uderzył z taką siłą, że ten rozprysł się na różny strony, wiedziałam już, że jest dosyć silny, w innym wypadku łapa przeszła by po prostu przez ,,ciało,, wodnego wilka. Nie minęło jednak 10sek., a klon stał z powrotem na swoim miejscu, biegiem ruszył w jego stronę i zaczął krążyć dookoła coraz szybciej i szybciej. Skrzydlaty z początku kręcił się dookoła własnej osi, ale szybko wymiękł i zatrzymał się, obserwując biegające ,,zwierze,,. W szybkim czasie jednak zdenerwował się, liście dookoła niego zaczęły panicznie się ruszać, zebrał się dosyć silny wiatr, a ten machnął nagle skrzydłami. Następne co widziałam to kupa dymu i brak dachu nad moją głową... Stwierdziłam, że koleś nie jest zbyt zwinny, ale za to panuje nad żywiołem wiatru i nieźle mu to wychodzi. Na moje szczęście woda dookoła mnie była nienaruszona a kurz nadal się unosił, więc byłam jakby niewidzialna. Darowałam sobie wodnego klona, który i tak pod wpływem silnego wiatru rozprysł się na tysiące kropelek. Chciałam wskoczyć w jakieś krzaki, znaleźć kolejną norę ale..
- Nie będziesz się panoszyć po moich terenach ! - usłyszałam naglę.
- Że co proszę?! - uniosłam się lekko i spojrzałam w jego stronę, kurz powoli opadał aż w końcu ukazała mi się jego postać. Stałam do niego przodem ze skrzywioną miną i uniesioną brwią do góry.
- Czyli to ty jesteś moim prawdziwym celem - uśmiechnął się cynicznie.
- Nie. - mruknęłam - To ty jesteś moim. - uśmiechnęłam się równie wrednie. Zdziwiła go trochę ta odpowiedz. - A więc uważasz, że to twoje tereny tak? - zapytałam
- Tam gdzie jestem ja, tam są moje tereny. Proste. - wzruszył ramionami - A na moich terenach nie ma miejsca na coś takiego jak ty - syknął w moją stronę.
- Pozwól, że ci coś wyjaśnię.. - odchrząknęłam. Spojrzał na mnie znudzony. I o to właśnie chodziło, zero wywodów, nabrałam powietrza jakby do rozpoczęcia jakiś pouczeń i... Skoczyłam w stronę wielkowilka (xD). Zaczęłam panoszyć się między jego łapami, zwinnie ich unikając, skakałam raz nad, raz pod nimi. Zdezorientowało go to trochę i zaczął się cofać, machać łapami na różne strony, lecz jego wielkie cielsko przeszkadzało mu w dogonieniu moich ruchów. Naglę za mną zaczęły podążać wodne, cienkie nitki, kilka krotnie odbijając się od drzewa przeskakiwałam jego ciało całkowicie. Obracał się i kręcił, nitki nadal podążały za mną, coraz bardziej otaczając wilka. W pewnym momencie odskoczyłam na bok, woda zamieniła się w lód, bardzo mocny lód co unieruchomiło wilka. Był splątany, zastygł w bez ruchu, ja w tym momencie odbiłam się od drzewa i uderzyłam z całej siły w jego cielsko, stracił równowagę i padł na ziemię nadal unieruchomiony. Odskoczyłam od niego i usłyszałam ciężkie sapnięcie.
- Jak ja nie lubię zwinnych wilków - warknął i spojrzał na mnie z pogardą.
- Jesteś po prostu głupi i nie wiesz kiedy korzystać ze swoich zdolności - podsumowałam go patrząc na niego. - A teraz tak, opuścisz te tereny czy mam ci pomóc w decyzji? - zapytałam poważnym tonem, przyglądałam mu się uważnie, miał duże cielsko więc potrzebowałam czasu, aby dobrać się do jego płynów wewnętrznych. Spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Daj mi chwilkę, zaraz się z tego wyplącze, a wtedy, pożałujesz, że ze mną zadarłaś - warknął.
- Uznam to za prośbę w podjęciu decyzji - zruszyłam ramionami.. już prawie, jeszcze chwila.
- Zabawna jeste.. - spojrzał na swoja łapę, a potem na mnie - Co się dzieje?!
- Myślisz, że tylko ty masz jakieś zdolności? 3/4 tego stada dało by sobie z tobą rade szybciej ode mnie, więc szybka decyzja. Zostajesz ? - zmrużyłam wzrok, spoglądał nadal na swoją łapę.
- Nie mogę ją ruszać! - krzyknął
- I już nie poruszasz... jest zamrożona od środka - uśmiechnęłam się wrednie - udowodnić?
- Wywłoko.. cofnij to !
- hmm.. a to uznam za tak - podeszłam do niego uderzyłam mocno w jego zamrożoną łapę, która po prostu rozsypała się jak bryła lodu. Krew nawet nie leciała, kolejna część łapy była tez już zamrożona. Wilk zrobił zdziwione i przerażone oczy. - Powtórzę pytanie.. Zostajesz ?
- Puść mnie... Co ty zrobiłaś! Moja... - był w szoku, spojrzałam mu w oczy.
- Odejdziesz czy przechodzimy do wyższych części ciała? - zapytałam z cynicznym uśmiechem. Kiwnął głową na tak. - Pamiętaj, jeden niewłaściwy ruch a będziesz stadnym posążkiem. - dodałam na pocieszenie i powoli zaczęłam roztapiać unieruchamiające go ,,lodowe nitki,,. Kiedy w końcu się podniósł, spojrzał na mnie, w jego oczach nie było już widać tej pewności siebie.
- Nigdy więcej... - powiedział.
- Ty się ciesz, że trafiłeś na mnie. - skrzywiłam pysk - a teraz spadaj... już !
- Zapamiętam to.. - dodał jeszcze, ale nie wyczułam w jego słowach groźby, pozbawiony jednej łapy wzbił się w powietrze. Widać było, że nadal jest w niemałym szoku. Patrzyłam za nim, czy na pewno się oddala. Kiedy zniknął z widoku, westchnęłam ciężko i ruszyłam w stronę stada, aby powiadomić o wszystkim Szerę. Na szczęście siedziała akurat na polanie, więc podbiegłam do niej i zdałam raport.
Koniec.
____